28.07.2013, 18:48
W mojej okolicy rowniez sa miejsca, w ktorych ludzie gineli tragicznie za czasow wojny albo z roznych przyczyn rzucali sie na tory kolejowe. Pamietam jak w szkole sredniej, moja kolezanka zaprosila kilka osob do swego domu na imieninowa impreze. Byla juz jesien i szybko zapadal zmrok, czekalismy u niej w domu na dwoch kolegow. W koncu chlopcy przyszli a raczej wpadli do domu mocno wystraszeni. A dodam, ze do strachliwych nie nalezeli. Na poczatku nie chcieli mowic ale pozniej osmieleni, opowiedzieli, ze "cos" ich gonilo kiedy przechodzili kolo starych drzew przy rzece. Ladnych pare lat pozniej, zimowa pora wieczorna wybralam sie z siostra na spacer. Ksiezyc swiecil jasno i odbijal sie od sniegu. Wokol byla cisza. Kiedy dochodzilismy do tego miejsca, nagle jakby zaczely sie lamac galezie i "cos" przemykalo w koronach drzew. Nikogo nie bylo widac ale za to slychac. Stanelysmy wystraszone i zawrocilysmy pospiesznie. Nigdy wiecej nie poszlam w tamto miejsce po zmroku. Od starszych ludzi z okolicy dowiedzialam sie, ze tam tak jest od dawna. Zapewne to jakas dusza, ktora nie odeszla. Lepiej takie miejsca omijac. Nie zaszkodzi rowniez zamowic msze "o spokoj duszy."
Zycie juz takie jest, ze nigdy ci sie nie ukloni, dopoki ty pierwszy nie powiesz mu dzien dobry.