26.03.2011, 16:13
Prawdopodobnie wszystko zaczęło się poprzez przepowiednię jednej ze stewardes, Doris Elliot, w grudniu roku 1972. Opowiedziała niektórym z jej współpracowników, że w jej „widzeniu” zobaczyła Lockheed TriStar typu L-1011 jak wlatywał na jedno z lotnisk w Miami. Zobaczyła jak maszyna spada i przy uderzeniu gubi jeden z pokładów. W jej opowiadaniu nie pominęła nawet przerażających, błagalnych wołań (krzyków) pasażerów. To nieszczęście miało się wydarzyć „podczas święta w nowy rok”, przepowiadała też swoim współpracownikom odpowiadając im na pytania czy będą w tym czasie na służbie, ona odpowiadała: „Nie, ale prawie” (cokolwiek to miało znaczyć).
Powodem wypadku (jak to zwykle bywa w samolotach) była cała lista technicznych wad, w tym wypadku uszkodzony miernik wysokości, jednak załoga znała ten problem. Nowa załoga nie była zapoznana z wadami samolotu i dlatego została przypadkowo wyłączona automatyczna kontrola sprawdzająca. Później pozostałe, nieuszkodzone części pechowej maszyny zostały zastosowane jako części zamienne w bliźnich samolotach. Części, bardzo dobrze zachowane wyposażenie kuchni zostało zastosowane np. w maszynie numer 318. Od tego czasu zdarzały się dziwnie i niewyjaśnione zjawiska…
Jeden z wiceprezydentów Eastern Airlines wsiadł (przed wszystkimi pasażerami) do TriStar L-1011 w Nowym Yorku z celem miasto Miami. W pierwszej klasie zobaczył jednego z kapitanów Eastern Airlines w mundurze. Gdy go chciał przywitać i pozdrowić rozpoznał w nim zmarłego Boba Lofta i w tym momencie rozpłynęła się postać. Wiceprezydent poinformował zarząd lotów o tym zdarzeniu. Jednak przy przeszukiwaniu samolotu nic nie znaleziono. Kolejny raz był Loft widziany na lotnisku JFK, gdzie rozmawiał z pilotem i dwoma uczestnikami lotu. Pilot był później tak zakręcony, że odmówił lot ponieważ wierzył, że to było ostrzeżenie przed katastrofą.
Następne zadziwiające zdarzenie miało miejsce w maszynie nr 318. Jedna z pasażerek lotu usiadła obok bladego, choro wyglądającego mężczyzny, który nie wydusił z siebie ani słowa. Zaniepokojona jego wyglądem (mógł być chory) zawołała stewardessę. Jednak po tym mężczyzna znikł jej z oczu. Gdy później pokazano kobiecie zdjęcia oficerów lotniczych rozpoznała Dona Repo.
Na jednym z lotów z Nowego Yorku do miasta Meksyk ukazała się twarz Repo w jednym z piekarników w samolocie. Dwie stewardessy jak i jeden inżynier słyszeli go mówiącego: „Strzeżcie się przed ogniem w tej maszynie!”. Prawdziwie maszyna miała problemy przy starcie z miasta Meksyk. Pewna usterka w silniku maszyny nie pozwoliła na lot, a tym samym na gorsze zdarzenie. Później po dokładnym przeglądzie w hangarze maszyna została wycofana z użytku.
Jednak na tym te wszystkie dziwne wydarzenia nie ustały...
Instrukcje dotyczące pasów bezpieczeństwa i palenia na pokładzie zabrzmiały przez pokładowe głośniki. Przemawiał jakiś męski głos jednak żaden z pracowników tego nie mówił, nie wspominając już o włączani sprzętu nagłaśniającego. Podczas rutynowych przeglądów spotkał jeden z inżynierów mężczyznę ubranego w mundur drugiego oficera siedzącego na panelu, którego rozpoznał jako Repo. Powiedział do inżyniera: „Możesz sobie podarować kontrolę, już wszystko sprawdziłem” i po tych słowach znikną.
Nawet dziś duchy kapitana i drugiego oficera mają się troszczyć o bezpieczeństwo załogi i pasażerów samolotów. Wygląda na to, że chcą swoje błędy, co przyczyniły się do wielu śmiertelnych ofiar, naprawić przez to, że teraz zapobiegają kolejnym wypadkom…
Pozostałości lotu 401
Powodem wypadku (jak to zwykle bywa w samolotach) była cała lista technicznych wad, w tym wypadku uszkodzony miernik wysokości, jednak załoga znała ten problem. Nowa załoga nie była zapoznana z wadami samolotu i dlatego została przypadkowo wyłączona automatyczna kontrola sprawdzająca. Później pozostałe, nieuszkodzone części pechowej maszyny zostały zastosowane jako części zamienne w bliźnich samolotach. Części, bardzo dobrze zachowane wyposażenie kuchni zostało zastosowane np. w maszynie numer 318. Od tego czasu zdarzały się dziwnie i niewyjaśnione zjawiska…
Jeden z wiceprezydentów Eastern Airlines wsiadł (przed wszystkimi pasażerami) do TriStar L-1011 w Nowym Yorku z celem miasto Miami. W pierwszej klasie zobaczył jednego z kapitanów Eastern Airlines w mundurze. Gdy go chciał przywitać i pozdrowić rozpoznał w nim zmarłego Boba Lofta i w tym momencie rozpłynęła się postać. Wiceprezydent poinformował zarząd lotów o tym zdarzeniu. Jednak przy przeszukiwaniu samolotu nic nie znaleziono. Kolejny raz był Loft widziany na lotnisku JFK, gdzie rozmawiał z pilotem i dwoma uczestnikami lotu. Pilot był później tak zakręcony, że odmówił lot ponieważ wierzył, że to było ostrzeżenie przed katastrofą.
Kapitan Bob Loft
Następne zadziwiające zdarzenie miało miejsce w maszynie nr 318. Jedna z pasażerek lotu usiadła obok bladego, choro wyglądającego mężczyzny, który nie wydusił z siebie ani słowa. Zaniepokojona jego wyglądem (mógł być chory) zawołała stewardessę. Jednak po tym mężczyzna znikł jej z oczu. Gdy później pokazano kobiecie zdjęcia oficerów lotniczych rozpoznała Dona Repo.
Na jednym z lotów z Nowego Yorku do miasta Meksyk ukazała się twarz Repo w jednym z piekarników w samolocie. Dwie stewardessy jak i jeden inżynier słyszeli go mówiącego: „Strzeżcie się przed ogniem w tej maszynie!”. Prawdziwie maszyna miała problemy przy starcie z miasta Meksyk. Pewna usterka w silniku maszyny nie pozwoliła na lot, a tym samym na gorsze zdarzenie. Później po dokładnym przeglądzie w hangarze maszyna została wycofana z użytku.
Drugi oficer Don Repo
Jednak na tym te wszystkie dziwne wydarzenia nie ustały...
Instrukcje dotyczące pasów bezpieczeństwa i palenia na pokładzie zabrzmiały przez pokładowe głośniki. Przemawiał jakiś męski głos jednak żaden z pracowników tego nie mówił, nie wspominając już o włączani sprzętu nagłaśniającego. Podczas rutynowych przeglądów spotkał jeden z inżynierów mężczyznę ubranego w mundur drugiego oficera siedzącego na panelu, którego rozpoznał jako Repo. Powiedział do inżyniera: „Możesz sobie podarować kontrolę, już wszystko sprawdziłem” i po tych słowach znikną.
Nawet dziś duchy kapitana i drugiego oficera mają się troszczyć o bezpieczeństwo załogi i pasażerów samolotów. Wygląda na to, że chcą swoje błędy, co przyczyniły się do wielu śmiertelnych ofiar, naprawić przez to, że teraz zapobiegają kolejnym wypadkom…
Inkwizycję czas zacząć!