01.09.2013, 21:59
Witam wszystkich,
jestem tu nowa, od dziś właściwie, chcialam Wam opowiedzieć swoją historię, ponieważ potrzebuję pomocy. Historia nie będzie krótka, nie jest także zmyślona. Trafiłam tu przypadkiem, szukając pomocy na innych stronach. Wiem, że to co napiszę wielu osobom może wydawać się niewiarygodne, ect. Widziałam też, że pod z jednym z postów ktoś napisał: "Może opowiesz mi to wszystko na Skype?" - jeżeli poprzez to stanę się wiarygodna, nie ma problemu. Nie mam do kogo się zwrócić, bo w moim otoczeniu każdy smieje się z moich słów. Siostra, chłopak, znajomi... Sytuacja jest bez sensu. Ale do rzeczy... Jak poszłam do technikum to zaprzyjaźniłam się z Anią (imiona będę podawać fikcyjne, bo osoby, które biorą w tej historii udział mogą sobie nie życzyć żebym posługiwała się ich prawdziwymi imionami). Zaczęłam ją odwiedzać często, a jak nasza relacja była naprawdę bliska to Ania opowiedziała mi, że coś w jej domu straszy. Początkowo myślalam sobie, że ma jakieś urojenia, w ogóle jej nie wierzyłam. Opwiadała mi, że ją i jej chłopaka coś nawiedza, że jej chłopak to widział, ale nie brałam tego poważnie. Później poznałam w sieci chłopaka, który interesował się paranormalnymi rzeczami, nie do końca byłam do niego przekonana, ale no nie do końca byłam do niego przekonana, a opowieści Ani wydawały mi się bajkami, jednak poznałam ich ze sobą i ten chłopak mial pomóc Ani. Pomagał jej przez Skype, jakieś rytuały odprawiali, itd. Dla mnie to było oczywiście coś śmiesznego, mimo że wierzyłam i wierzę w duchy, demony i inne. No i Ania powiedziala mi, że po tych rytualach go wygonili. Był spokój. Na jakiś czas. Później Ania znowu miała demona w domu (tak nazywała to zjawisko). Opowiadała mi co się dzieje, jak jej pies się zachowuje, itd. Ja, z racji tego, że byłam jej przyjaciółką, odwiedzałam ją często i czasami czułam coś dziwnego, widzialam jak jej pies się zachowuje, a zachowywał się dziwnie, potrafił wpatrywać się w jeden punkt przez długi czas, szczekać w ciemność, pustkę, warczeć tak po prostu, co nie ukrywam, było przerażające czasami. Ale z racji tego, że Ania prowadziła dość imprezowy tryb życia, to często byłyśmy u niej w stanie nietrzeźwym, więc tłumaczylam sobie to wszystko alkoholem. (nie brałysmy nigdy żadnych narkotyków, nie paliłysmy marihuany, ani nic z tych rzeczy) Później Ania poznała dziewczynę, która rzekomo wygoniła kiedyś jakiegoś demona, no i poznała się z nią i zaczęły walczyć z tym czymś co jest u niej. Ania była zafascynowana tą dziewczyną, a ja po prostu uważam, że ta laska była po prostu walnięta. Odczyniała jakieś "czary - mary", gadała w jakimś dziwnym języku i twierdzila, że ma żywiol powietrza, Ania wody, ja ognia i że możemy tym władać. No totalna bzdura. Ale do rzeczy. Zaczęły walczyć, Ania stwierdzila, że to się nadmiernie uaktywniło, że dmucha jej w twarz, że rzuca przedmiotami w kuchni, hałasuje, drapie w ściany (wcześniej też tak się działo, ale nie tak często i głośno). Odwiedziłam ją, oczywiście mężnie krzyczałam, że się nie boję tego demona, że może mi naskoczyć i inne. Wróciłam do domu. Po tym wszystkim uwierzyłam jej. Jak wrócilam, to wieczorami miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. W jednym, najmniej oświetlonym miejscu, w moim pokoju. Ale to wrażenie było straszne, całym ciałem czułam, że ktoś mnie obserwuje, wpatruje się we mnie. Po kilku dniach od wizyty u niej, kiedy leżałam w łóżku, ale jeszcze nie spałam, zaczął mi się śnić sen, dziwne, bo nie spałam... Spojrzałam na swoje ręce i trzymałam w nich odciętą głowę. Całą we krwi. Drgnęłam, przestraszyłam się, odwróciłam się na drugi bok, a tam stała postać, cała jakby z cienia, niski, przypakowany facet (tzn, męska sylwetka, tak to wyglądało). Najlepsze: bez głowy. Przestraszyłam się totalnie, wstałam, zapaliłam światło. Nic nie było. Potem, jak już się ogarnełam, połozyłam się do łóżka i usiłowałam zasnąć. Oczywiście na plecach czułam jakiś wzrok. Potem przez kilka nocy tylko czułam się obserwowana. Za to Ania powiedziała, że u niej było spokojnie przez te kilka dni. A potem było u mnie gorzej. Kazałam Ani nie bawić się w żadne rytuały, bo to tylko pogarsza sprawę, powiedziałam, żeby się zgłosiła do kogoś, kto się zna, a nie do tej walniętej laski. Ale ona się uparła. No i pewnej nocy jak spałam, zaczęłam się dusić, jakby ktoś trzymał mi dłoń przyciśniętą do ust. Otworzyłam oczy, a tam znowu była cienista postać, trzymająca mnie za usta. Nie mogłam ruszać głową, tylko ciałem, potem byłam w szoku. Pamiętam tylko jak już światło było zapalone i prosiłam siostrę by spała ze mną. Oczywiście mnie wyśmiała, że mam 20 lat i że mam coś nie tak z głową jeżeli w takie rzeczy wierzę. Potem nie mialam az tak hardkorowych akcji, ale ciągle, nieustannie czuję czyjś wzrok na sobie! ciągle. a najgorzej to w tym ciemnym miejscu w moim pokoju. Od tych zdarzeń minęło trochę czasu, jakieś 3 miesiące. W tamtą niedzielę umarł mój dziadek, to nie ma związku zapewne, ale no ostatnio jak wychodziłam z kuchni do przedpokoju, to ewidentnie słyszałam kroki przy drzwiach pokoju dziadka, myślalam, że to mój tata, ale tata był na tarasie, więc to niemożliwe. Tak samo jak jestem przekonana, że w pokoju dziadka coś jest. Nie wiem co i nie do końca chcę się przekonać. Jedyne czego bym chciala to prosić kogokolwiek o pomoc. Bo mój chłopak, moja rodzina, znajomi, oprócz Ani, nie wierzą mi. A nie wiem co mam zrobić, nie wiem co to jest, to co się dzieje mnie przeraża. Teraz to jeszcze pół biedy, bo mieszkam z rodziną, ale za jakieś 2 - 3 tygodnie wyprowadzam się z domu, będę mieszkac z chłopakiem, a on pracuje na zmiany, po 12 godzin, na nocki też, a ja się boję, na każdym kroku, rozglądam się jak głupia jak chodzę po domu, boję się, że to samo się będzie działo w innym miejscu. Może to wytwór mojej wyobraźni, coś, co się w mojej glowie dzieje (mam taką nadzieję). Ale jeżeli nie to czy ktoś może mi jakoś pomóc? Proszę... Opowiedzialam tą historię w skrócie, może jest bezładna, ale inaczej nie potrafię. Z góry dziękuję.
jestem tu nowa, od dziś właściwie, chcialam Wam opowiedzieć swoją historię, ponieważ potrzebuję pomocy. Historia nie będzie krótka, nie jest także zmyślona. Trafiłam tu przypadkiem, szukając pomocy na innych stronach. Wiem, że to co napiszę wielu osobom może wydawać się niewiarygodne, ect. Widziałam też, że pod z jednym z postów ktoś napisał: "Może opowiesz mi to wszystko na Skype?" - jeżeli poprzez to stanę się wiarygodna, nie ma problemu. Nie mam do kogo się zwrócić, bo w moim otoczeniu każdy smieje się z moich słów. Siostra, chłopak, znajomi... Sytuacja jest bez sensu. Ale do rzeczy... Jak poszłam do technikum to zaprzyjaźniłam się z Anią (imiona będę podawać fikcyjne, bo osoby, które biorą w tej historii udział mogą sobie nie życzyć żebym posługiwała się ich prawdziwymi imionami). Zaczęłam ją odwiedzać często, a jak nasza relacja była naprawdę bliska to Ania opowiedziała mi, że coś w jej domu straszy. Początkowo myślalam sobie, że ma jakieś urojenia, w ogóle jej nie wierzyłam. Opwiadała mi, że ją i jej chłopaka coś nawiedza, że jej chłopak to widział, ale nie brałam tego poważnie. Później poznałam w sieci chłopaka, który interesował się paranormalnymi rzeczami, nie do końca byłam do niego przekonana, ale no nie do końca byłam do niego przekonana, a opowieści Ani wydawały mi się bajkami, jednak poznałam ich ze sobą i ten chłopak mial pomóc Ani. Pomagał jej przez Skype, jakieś rytuały odprawiali, itd. Dla mnie to było oczywiście coś śmiesznego, mimo że wierzyłam i wierzę w duchy, demony i inne. No i Ania powiedziala mi, że po tych rytualach go wygonili. Był spokój. Na jakiś czas. Później Ania znowu miała demona w domu (tak nazywała to zjawisko). Opowiadała mi co się dzieje, jak jej pies się zachowuje, itd. Ja, z racji tego, że byłam jej przyjaciółką, odwiedzałam ją często i czasami czułam coś dziwnego, widzialam jak jej pies się zachowuje, a zachowywał się dziwnie, potrafił wpatrywać się w jeden punkt przez długi czas, szczekać w ciemność, pustkę, warczeć tak po prostu, co nie ukrywam, było przerażające czasami. Ale z racji tego, że Ania prowadziła dość imprezowy tryb życia, to często byłyśmy u niej w stanie nietrzeźwym, więc tłumaczylam sobie to wszystko alkoholem. (nie brałysmy nigdy żadnych narkotyków, nie paliłysmy marihuany, ani nic z tych rzeczy) Później Ania poznała dziewczynę, która rzekomo wygoniła kiedyś jakiegoś demona, no i poznała się z nią i zaczęły walczyć z tym czymś co jest u niej. Ania była zafascynowana tą dziewczyną, a ja po prostu uważam, że ta laska była po prostu walnięta. Odczyniała jakieś "czary - mary", gadała w jakimś dziwnym języku i twierdzila, że ma żywiol powietrza, Ania wody, ja ognia i że możemy tym władać. No totalna bzdura. Ale do rzeczy. Zaczęły walczyć, Ania stwierdzila, że to się nadmiernie uaktywniło, że dmucha jej w twarz, że rzuca przedmiotami w kuchni, hałasuje, drapie w ściany (wcześniej też tak się działo, ale nie tak często i głośno). Odwiedziłam ją, oczywiście mężnie krzyczałam, że się nie boję tego demona, że może mi naskoczyć i inne. Wróciłam do domu. Po tym wszystkim uwierzyłam jej. Jak wrócilam, to wieczorami miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. W jednym, najmniej oświetlonym miejscu, w moim pokoju. Ale to wrażenie było straszne, całym ciałem czułam, że ktoś mnie obserwuje, wpatruje się we mnie. Po kilku dniach od wizyty u niej, kiedy leżałam w łóżku, ale jeszcze nie spałam, zaczął mi się śnić sen, dziwne, bo nie spałam... Spojrzałam na swoje ręce i trzymałam w nich odciętą głowę. Całą we krwi. Drgnęłam, przestraszyłam się, odwróciłam się na drugi bok, a tam stała postać, cała jakby z cienia, niski, przypakowany facet (tzn, męska sylwetka, tak to wyglądało). Najlepsze: bez głowy. Przestraszyłam się totalnie, wstałam, zapaliłam światło. Nic nie było. Potem, jak już się ogarnełam, połozyłam się do łóżka i usiłowałam zasnąć. Oczywiście na plecach czułam jakiś wzrok. Potem przez kilka nocy tylko czułam się obserwowana. Za to Ania powiedziała, że u niej było spokojnie przez te kilka dni. A potem było u mnie gorzej. Kazałam Ani nie bawić się w żadne rytuały, bo to tylko pogarsza sprawę, powiedziałam, żeby się zgłosiła do kogoś, kto się zna, a nie do tej walniętej laski. Ale ona się uparła. No i pewnej nocy jak spałam, zaczęłam się dusić, jakby ktoś trzymał mi dłoń przyciśniętą do ust. Otworzyłam oczy, a tam znowu była cienista postać, trzymająca mnie za usta. Nie mogłam ruszać głową, tylko ciałem, potem byłam w szoku. Pamiętam tylko jak już światło było zapalone i prosiłam siostrę by spała ze mną. Oczywiście mnie wyśmiała, że mam 20 lat i że mam coś nie tak z głową jeżeli w takie rzeczy wierzę. Potem nie mialam az tak hardkorowych akcji, ale ciągle, nieustannie czuję czyjś wzrok na sobie! ciągle. a najgorzej to w tym ciemnym miejscu w moim pokoju. Od tych zdarzeń minęło trochę czasu, jakieś 3 miesiące. W tamtą niedzielę umarł mój dziadek, to nie ma związku zapewne, ale no ostatnio jak wychodziłam z kuchni do przedpokoju, to ewidentnie słyszałam kroki przy drzwiach pokoju dziadka, myślalam, że to mój tata, ale tata był na tarasie, więc to niemożliwe. Tak samo jak jestem przekonana, że w pokoju dziadka coś jest. Nie wiem co i nie do końca chcę się przekonać. Jedyne czego bym chciala to prosić kogokolwiek o pomoc. Bo mój chłopak, moja rodzina, znajomi, oprócz Ani, nie wierzą mi. A nie wiem co mam zrobić, nie wiem co to jest, to co się dzieje mnie przeraża. Teraz to jeszcze pół biedy, bo mieszkam z rodziną, ale za jakieś 2 - 3 tygodnie wyprowadzam się z domu, będę mieszkac z chłopakiem, a on pracuje na zmiany, po 12 godzin, na nocki też, a ja się boję, na każdym kroku, rozglądam się jak głupia jak chodzę po domu, boję się, że to samo się będzie działo w innym miejscu. Może to wytwór mojej wyobraźni, coś, co się w mojej glowie dzieje (mam taką nadzieję). Ale jeżeli nie to czy ktoś może mi jakoś pomóc? Proszę... Opowiedzialam tą historię w skrócie, może jest bezładna, ale inaczej nie potrafię. Z góry dziękuję.