ParaMythology

Pełna wersja: Pokonanie własnego umysłu
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W przypadku niektórych ludzi do których należę między innymi ja, przebudzenie duchowe wiąże się z walką i pokonaniem własnego umysłu, jest to poprostu wojna wewnętrzna.
Jest to tym trudniejsze że umysł to nasza ukochana "zabawka", i to dosłownie, kochamy naszą wyobrażnię i własny świat i nigdy nie przestaniemy, jest on wkońcu częścią nas.

Ma on jednak swoje słabości, przedewszystkim gdy jesteśmy jeszcze bardzo niedojrzali to nasz umysł chłonie wszystko jak gąbka, tak że wkońcu cali jesteśmy oblepieni mentalnym syfem który dosłownie zaczyna żyć swoim życiem, ten cały syf może przybrać formę potwora który zaczyna na człowieku żerować jak wampir i może pojawić się pytanie - CZY TO NAPRAWDĘ JESZCZE JEST MÓJ UMYSŁ - ?

Różne lęki i strachy, systemy wartości, dogmaty, chwilowe fascynacje itd... wszystko to przyjeliśmy do swego wnętrza w chwili gdy byliśmy jeszcze za malutcy aby choć trochę panować nad swoją wewnętrzną mocą, i to się za nami ciągnie ograniczając nas coraz bardziej i przytłaczając.
Gdyby każdy człowiek całą swoją energię którą marnuje na zaspokajanie tego "wampira" włożył w to czego naprawdę pragnie i co świadomie wybrał(sercem) to stał by się niczym "Książe wieczności", zresztą sam jestem na to dowodem Uśmiech

Podam taki przykład odnośnie tego pytania czy nasz umysł należy do nas, otóż utarła się teza(funkcjonująca w umysłach co najmniej części ludzi) że człowiek powinien wybierać między sercem a rozumem, co jest całkowitym absurdem bo świadczyło by że w człowieku są jakieś dwie istoty z których ten powinien wybrać którą ma zaspokoić Happy
Prowadzi to do wewnętrznego rozbicia człowieka i mu napewno nie służy, przecierz serce i rozum stanowią jedność, wola pochodzi z serca a rozum znajduje najlepsze drogi dla realizacji tej woli, która jest najwarzniejsza niczym wola samego Boga, każdy inny układ jest chory.
To wręcz zabójczo logiczne że rozum służy swojemu właścicielowi bo jeśli nie jemu to komu? A serce nie sługa.
Dla mnie przebudzenie było bardzo zagmatwanym procesem. Zaczęłam sobie przypominać pewne rzeczy, wokół mnie również działo się wiele dziwnych sytuacji, to wszystko rodziło pytania - Czy coś jest ze mną nie tak? Czy to wszystko jest prawdziwe? Dziś wiem, że ze mną wszystko jest w porządku i to wszystko to prawda. Nie wiem jaka jest twoja historia, ale dla mnie umysł zawsze był jeden, nie zmieniał się w żadnego "wampira", był mój. Uczył się przyswajać nowe rzeczy, poszerzał swoje horyzonty, ale nigdy na mnie nie żerował Mruga2 Serce i rozum powinny być jednością, bo kiedy masz jakiś cel w życiu to do niego dążysz za pomocą tych dwóch organów, jednak czasem po drodze pojawiają się sprzeczności między sercem a rozumem, i uważam że nie jest to zła rzecz, ponieważ wśród swoich dróg życiowych musimy nauczyć się jak znaleźć tą swoją, a wtedy stajemy się silniejsi Uśmiech
(19.11.2014, 06:26)Ifryt napisał(a): [ -> ]Podam taki przykład odnośnie tego pytania czy nasz umysł należy do nas, otóż utarła się teza(funkcjonująca w umysłach co najmniej części ludzi) że człowiek powinien wybierać między sercem a rozumem, co jest całkowitym absurdem bo świadczyło by że w człowieku są jakieś dwie istoty z których ten powinien wybrać którą ma zaspokoić Happy
Prowadzi to do wewnętrznego rozbicia człowieka i mu na pewno nie służy, przecież serce i rozum stanowią jedność, wola pochodzi z serca a rozum znajduje najlepsze drogi dla realizacji tej woli, która jest najważniejsza niczym wola samego Boga, każdy inny układ jest chory. To wręcz zabójczo logiczne że rozum służy swojemu właścicielowi bo jeśli nie jemu to komu? A serce nie sługa.
Trzeba zwrócić uwagę na bardzo szczególną rzecz. Centrum serca duchowego to Jaźń, a żeby dostać się do Jaźni każdy musi to zrobić poprzez podświadomość, i innej drogi nie ma. Jaźń najlepiej pokieruje, i nigdy nie zawiedzie. Natomiast rozum jest połączony z podświadomością, a dostęp do podświadomości mają wszelkie byty duchowe, i te dobre i te złe. Do jakich myśli człowiek się przychyla, takie dostaje porady. Trzeba zaznaczyć, ze to nie my stwarzamy myśli, one już tam zostały powrzucane przez inne byty.
Nimueh nie chodziło mi dosłownie o to że umysł nie należy do nas bo wiadomo że mój umysł to mój umysł Happy
Bardziej chodziło mi o to co się w nim zagnieżdziło i co stanowi blokadę/przeszkodę którą trzeba przełamać.
Nie mogę mówić za wszystkich co zaznaczyłem na początku tematu, poprostu w moim przypadku coś takiego miało miejsce, czyli albo ja albo ten "wampir" który się zagnieżdził w moim umyśle.
To wzmocniło moje poczucie "ja" bo walczyłem z czymś co było we mnie, to było jakby "fałszywe ja" które miało zupełnie inną koncepcję na właściwie wszystkie aspekty niż ja, w zupełnym oderwaniu od moich rzeczywistych aspiracji i tego co mam w sercu.


Tygrysie co do Twojego postu to ja aż tak daleko bym się nie posuwał z tymi myślami, znaczy się że to nie my tworzymy myśli, dużo myśli jest naszej własnej "produkcji", ale po części możesz mieć racje, wcale bym się nie zdziwił gdyby co najmniej część myśli była innego pochodzenia a my na to tylko reagujemy i wybieramy lub odrzucamy.

Z tą podświadomością też chyba coś w tym jest, bywa że trzeba się zmienić w "demona" kierującego się prostym instynktem na zasadzie "nie podoba mi się to więc to zniszczę" a bynajmniej ja tak miałem Mruga2
Wtedy wszystko dzieje się naprawde, człowiek jest jak nawiedzony, jakby otaczało go same "zło" które trzeba pokonać aby dostać się do niebios.
Strasznie dużo syfu w tej podświadomości, dlatego jest walka wewnętrzna, no ale faktycznie trzeba się tam dostać.
Chociaż niemam pewności czy jest to niezbędne dla wszystkich ludzi, Nimueh twierdzi co innego a ja niemam powodu Jej nie wierzyć.
Jeżeli umysł jest niespokojny t.z. ze posiadamy bardzo dużo energii i są byty które przez manipulacje myśli chcą wyciągnąć z nas te energie. Jeżeli została poruszona jakaś myśl, a człowiek się "zakotwicza" z tą myślą automatycznie napełnia te myśli swoją energią, i jest w prawach kosmicznych zapisane, -- ze energia podażą za uwagą,-- i jeżeli ktoś to rozumie, to wie ze może być manipulowany przez sugestie, magików i magów wszelkiej maści. Koncentrując się na czymś, ( najlepsza jest praca lub pożyteczne zajęcie ) wszelkie wspomniane obiekty nie mają szans, się podłączyć, lub manipulować myślami. Można zrobić sprawdzian - jak długo można wytrzymać bez myślenia - jeżeli ktoś pozbawi się myśli i tego dokona jest już mistrzem w rozwoju duchowym.
Całkowity brak myśli to chyba na razie za wysokie progi na moje nogi Tygrysie Mruga2
Ale powiem Ci że nie jest mi to jakoś niezbędne i niechciał bym na stałe się pozbawiać myśli bo są mi potrzebne a po drógie je lubie, ale samo doświadczenie mogło by być niezwykłe.

Doświadczyłem natomiast czegoś być może równie niezwykłego, takiego jakby odzielenia od myśli, widziałem je jak szalały ale nie miały na mnie wpływu, ja je tylko obserwowałem, i to co widziałem mi się nie spodobało dlatego się wnerwiłem.
Miałem bardzo mocną samoświadomość i skumałem że powiedzenie "myślę więc jestem" nie do końca jest prawdziwe, i to nie myśli świadczą o istnieniu bo człowiek jest czymś więcej niż tylko swoimi myślami.
Niemam tu na myśli bynajmniej ciała czy popędów, to "coś" innego co trudno uchwycić w słowach, jakby takie "jestestwo".

Wrócę jeszcze do myśli i energi, bardzo lubie niektóre "myśli" do takiego stopnia że pozwalałem się im "opętać", poprostu niektóre z nich są jakby bliskie mojemu sercu, są jak moje anioły które mają moc unieść mnie w niebiosa, lub demony mające moc przełamać każdą blokadę w podświadomości.

W chwili takiego całkowitego zdominowania umysłu przez ową "dobrą myśl", braku jakiej kolwiek innej myśli tylko ta jedna, to miałem taką energię że ręce same mi się zaciskały w pięśąci i nie mogłem ich otworzyć i niewiem co by się stało gdybym utrzymywał się w tym stanie jeszcze dłużej, w każdym bądż razie gdy wreszcie inne myśli przedarły się i zaczeły mnie rozpraszać to aż się przestraszyłem tego co się ze mną dzieje.

Dlatego masz racje, człowiek jest jak buzująca elektrownia, myśli niejako cały czas podbierają nam trochę energi dzięki czemu rozchodzi się ona jakoś po kościach a my mamy się czym zająć i się nie nudzimy.

Podsumowując moją wypowiedż to powiem że mimo tego zamiłowania do MYŚLI to jednak fakt że można się z nimi całkowicie nieidentyfikować bardzo wzmocnił moją samoświadomość, myśli już nie panują nademną tak jak wcześniej, zato ja trochę bardziej nad nimi, nie jest to jakaś "żelazna władza" tylko takie lekkie panowanie właśnie.
(21.11.2014, 03:34)Ifryt napisał(a): [ -> ]Doświadczyłem natomiast czegoś być może równie niezwykłego, takiego jakby udzielenia od myśli, widziałem je jak szalały ale nie miały na mnie wpływu, ja je tylko obserwowałem, i to co widziałem mi się nie spodobało dlatego się wnerwiłem....

A jednak doprowadzili do tego ze dostarczyłeś im energii. To tak można porównać, jakby ktoś walił do drzwi twoich, a ty tylko nadsłuchujesz, ale w końcu nie wytrzymujesz nerwowo i decydowanie otwierasz intruzom drzwi.
(21.11.2014, 17:40)Tygrys napisał(a): [ -> ]
(21.11.2014, 03:34)Ifryt napisał(a): [ -> ]Doświadczyłem natomiast czegoś być może równie niezwykłego, takiego jakby udzielenia od myśli, widziałem je jak szalały ale nie miały na mnie wpływu, ja je tylko obserwowałem, i to co widziałem mi się nie spodobało dlatego się wnerwiłem....

A jednak doprowadzili do tego ze dostarczyłeś im energii. To tak można porównać, jakby ktoś walił do drzwi twoich, a ty tylko nadsłuchujesz, ale w końcu nie wytrzymujesz nerwowo i decydowanie otwierasz intruzom drzwi.
No tak ale skorzystałem na tym bo byłem zbyt zamknięty w sobie, i w nic nie wierzyłem Mruga2 Czasem trzeba się otworzyć Tygrysie a ja tego wtedy jeszcze nierozumiałem.

Pośród tych "intruzów" byli też moi aniołowie(moje "myśli") i to dla nich otworzyłem "wrota".
Aniołowie są cząstkami Boga, moimi cząstkami, od kogo więc mieli wziąć energię jeśli nie odemnie? Jeśli nie ja to kto?
Byli wściekli ale BYLI, nie pochłoneła ich otchłań podświadomości, rozpoznałem ich a oni się bardzo ucieszyli gdy wyczuli że na nich patrze.
W tej otchani odnależli mój "skarb" którym jest człowiek, chcieli jednak wojny więc tak się stało, a potem powrócili do mego serca razem z moim "skarbem".

Wcale się im zresztą nie dziwię bo oni to ja, a mój umysł to mój świat i nikt nie będzie się tam panoszył bezkarnie Happy


Dobrze pasował by do tego tekst Biblijny
Izaj. 66:,15-18
15. Bo oto Pan przyjdzie w ogniu, a jego wozy jak huragan, aby dać upust swojemu gniewowi i spełnić swoją groźbę w płomieniach ognia,
16. Gdyż ogniem i swoim mieczem dokona Pan sądu nad całą ziemią i będzie wielu pobitych przez Pana.

To metafora oczywiście bo sam jestem "dzieckiem Ziemi" więc nie mnie Ją sądzić czy swoich braci i siostry(tym bardziej że ich kocham), ale co moje to moje.

Niemam żadnych misji tylko robie co mi się podoba, pokonałem swój umysł i tym się chciałem podzielić z innymi żeby trochę ich podkręcić bo być może są jakieś zagubione "skarby" Mruga2

Dziękuje Ci zresztą za asyste Tygrysie, sam lubie jak mnie ktoś czasem podkręci bo tak to nie wiadomo co pisać Uśmiech
(19.11.2014, 06:26)Ifryt napisał(a): [ -> ]W przypadku niektórych ludzi do których należę między innymi ja, przebudzenie duchowe wiąże się z walką i pokonaniem własnego umysłu, jest to poprostu wojna wewnętrzna.
Jest to tym trudniejsze że umysł to nasza ukochana "zabawka", i to dosłownie, kochamy naszą wyobrażnię i własny świat i nigdy nie przestaniemy, jest on wkońcu częścią nas.

Ma on jednak swoje słabości, przedewszystkim gdy jesteśmy jeszcze bardzo niedojrzali to nasz umysł chłonie wszystko jak gąbka, tak że wkońcu cali jesteśmy oblepieni mentalnym syfem który dosłownie zaczyna żyć swoim życiem, ten cały syf może przybrać formę potwora który zaczyna na człowieku żerować jak wampir i może pojawić się pytanie - CZY TO NAPRAWDĘ JESZCZE JEST MÓJ UMYSŁ - ?

Różne lęki i strachy, systemy wartości, dogmaty, chwilowe fascynacje itd... wszystko to przyjeliśmy do swego wnętrza w chwili gdy byliśmy jeszcze za malutcy aby choć trochę panować nad swoją wewnętrzną mocą, i to się za nami ciągnie ograniczając nas coraz bardziej i przytłaczając.
Gdyby każdy człowiek całą swoją energię którą marnuje na zaspokajanie tego "wampira" włożył w to czego naprawdę pragnie i co świadomie wybrał(sercem) to stał by się niczym "Książe wieczności", zresztą sam jestem na to dowodem Uśmiech

Podam taki przykład odnośnie tego pytania czy nasz umysł należy do nas, otóż utarła się teza(funkcjonująca w umysłach co najmniej części ludzi) że człowiek powinien wybierać między sercem a rozumem, co jest całkowitym absurdem bo świadczyło by że w człowieku są jakieś dwie istoty z których ten powinien wybrać którą ma zaspokoić Happy
Prowadzi to do wewnętrznego rozbicia człowieka i mu napewno nie służy, przecierz serce i rozum stanowią jedność, wola pochodzi z serca a rozum znajduje najlepsze drogi dla realizacji tej woli, która jest najwarzniejsza niczym wola samego Boga, każdy inny układ jest chory.
To wręcz zabójczo logiczne że rozum służy swojemu właścicielowi bo jeśli nie jemu to komu? A serce nie sługa.

Serce to pompka umożliwiająca przepływ krwi przez ciało. Gdy się mówi że ktoś ma dobre serce i jest np. dobry uczynny dla innych to nie znaczy że jego organ serca jest dobry i nie ma to z nim nic wspólnego. Człowiek może mieć dobrą duszę i być dobrym człowiekiem ale serce to tylko mięsień.