ParaMythology

Pełna wersja: Przypadki reinkarnacji - z listów i opowiadań
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
[Obrazek: 3goddesseslion.jpg]
Szukałam czegoś miłego i przyjemnego na niedzielne popołudnie, co chętnie pożarli by złaknieni wiedzy Forumowicze i oto się znalazło Uśmiech Nie żebym nie szukała czegoś konkretnego, akurat zainspirował mnie temat Marcelo - Zjawisko lotu 401. Otóż to, pamięć dzieci odnośnie swych poprzednich wcieleń, reinkarnacja. Wszyscy na pewno o tym słyszeli, że małe dzieci pamiętają poprzednie wcielenia. Muszę przyznać, że ten temat wielce mnie fascynuje (tak tak, nie tylko same duchy) bo wierzę w reinkarnację (pomimo bycia Katoliczką, gdzie nie przewiduje się reinkarnacji od 553 r.n.e., w którym to roku cesarz bizantyjski Justynian podczas 5 soboru powszechnego zakazał wiary w wędrówkę dusz. Zniszczono wtedy liczne teksty chrześcijańskie dotyczące reinkarnacji. W późniejszych wiekach wracano do tej sprawy na innych soborach. Podobno papież Pius XII ( lata 1939-58) zastanawiał się, czy Kościół Katolicki nie powinien ponownie uznać reinkarnacji.) Ale wracając do pamięci dzieci, przypadki te zdarzają się na całym świecie, niestety w wielu z nich są odbierane jako dziecięca fantazja i zignorowane przez opiekunów. Niektóre dzieci opowiadają z wieloma szczegółami coś co można nazwać ich poprzednim wcielenie. Niestety powoli zaczynają to zapominać i już wieku ok 7 lat nie pamiętają niczego. A teraz obiecane "moje znaleziska" czyli listy, między innymi do fundacji Nautilus, ale mam nadzieję, że się tym nie zrazicie oraz opowiadania użytkowników internetu.

Cytat:Przygoda z odczytywaniem wcieleń moich dzieci zaczęła się ,gdy mój syn Kubuś miał trzy lata, po całusie na dobranoc nieoczekiwanie zwierzył mi się : Mamusiu ja pamiętam, jak byłem duży. Zachęcony moim zainteresowaniem, opowiedział, że dawno temu, kiedy był dorosły, miał dwóch braci i ojca- króla. Ich zamek stał na wzgórzu, a on pamięta jak ubrani w metalowe zbroje, z mieczami u boków, wjeżdżali kamiennym duktem ku wielkim wrotom
Zdumiały mnie szczegóły tej relacji; nie wiedziałam, czy to dziecięca wyobraźnia, przemieszana z ulubionymi bajkami, czy rzeczywiście pamięć któregoś z poprzednich wcieleń.


Trzyletni weteran
Ian Stevenson, profesor psychiatrii Uniwersytetu Wirginia, zebrał i udokumentował przeszło 2 tys. Przypadków dzieci z doznaniami typu reinkarnacyjnego. Każdy dokładnie analizował, a następnie badał sprawę w "terenie", przesłuchując świadków, studiując istniejąca dokumentację czy rozmawiając z historykami.
Wiele opisanych przez niego dzieci wykazywało znajomość języków obcych, której wcześniej nie mogły słyszeć. Maluchy te zazwyczaj dwu-piecioletnie, znały specyficzne i bardzo szczegółowe fakty, dotyczące krajów, miast i swych poprzednich rodzin, od których dzieliły ich nawet tysiące kilometrów. Znały też wydarzenia, które zaszły kilka, kilkanaście lub kilkaset lat wcześniej.
Inny badacz reinkarnacji, dr.Brian Weiss, spisał z kolei setki zadziwiających wspomnień, których doświadczyli jego pacjenci podczas sesji hipnoteraputycznych. Dzieci jednak nie trzeba wprowadzać w stan hipnozy, by sięgały pamięcią przed swoja narodziny. Opowiadają historie zupełnie spontanicznie, a rodzice bywają zaskoczeni.
Pewną czteroletnia dziewczynkę jej matka, prawniczka, chciała umieścić w szpitalu psychiatrycznym po takim zdarzeniu:, gdy razem oglądały kupione właśnie przez matkę antyczne monety, mała złapała nagle jedną z nich i krzyknęła: "Znam ją! Pamiętasz mamusiu, jak ja byłam duża, a ty byłaś chłopcem, to mieliśmy taka monetę? Mieliśmy ich całe mnóstwo!". Od tamtej pory dziecko zaczęło wspominać inne czas i sypiać z monetą w rączce, jak z najdroższym skarbem. Obawy matki zniknęły dopiero po rozmowie z dr.Weissem, a dziewczynka z czasem powróciła do zwykłego zachowania. Zdumienie w rodzinie wywołał również trzy letni chłopiec, gdy nagle zaczął mówić pełnymi zdaniami po francusku. Jego amerykańscy rodzice sądzili, że to jakiś rodzaj genetycznej pamięci, bo przodkowie jednego nich pochodzili z Francji. Sami jednak nie mówili w tym języku, nie robił tego również nikt z ich znajomych, przyjaciół, sąsiadów ani krewnych dziecka. Dr.Weiss uważa, że jest to język któregoś z poprzednich wcieleń chłopca. Inny trzylatek opowiadał, że pilotował samoloty podczas II wojny światowej. Świetnie znał ich typy, uzbrojenie i szczegóły techniczne.

Sklepy z ciastkami i śmierć w wannie
Jednym z najciekawszych przypadków opisanych przez Iana Stevenson była historia trzyletniego chłopca, Parmoda Sharmy, urodzonego w 1944 roku w rodzinie pewnego profesora z Utrat Pradesh w Indiach. Gdy miał dwa i pół roku kazał matce przestać gotować, twierdząc ze ma żonę w Moradabad, która robi to lepiej. Po ukończeniu trzech lat zaczął wspominać duży sklep z ciastkami w Moradabad. Spytał czy może tam jechać, bo jest jednym z braci Mohan, właścicieli sklepu. Twierdził też, że ma jeszcze jeden sklep w Saharanpur. Mówił, że w poprzednim życiu rozchorował się po zjedzeniu twarogu i "umarł w wannie".
Po rozmowach dzieckiem i jego rodzicami, Stevenson pojechał do Moradabad i do Saharanpur, gdzie odnalazł opisane przez małego sklepy z ciastkami. Bracia pogan jeszcze żyli, opowiedzieli mu, że mieli młodszego brata, który zmarł na chorobę przewodu pokarmowego tuz po serii kąpieli homeopatycznych.

Córka zaklinacza węży
W zabawach mojej czteroletniej córki Malwinki dominowała jedna : przebieranie się w dorosłe sukienki, ozdabianie biżuterią i prezentowanie przed zgromadzona na "występie" rodziną choreograficznych układów własnego pomysłu. Do złudzenia przypominały one tańce hindusek, co ciekawe, Malwina, zanim nauczyła się chodzić, już tańczyła. Zupełnie jakby tę umiejętność przyniosła ze sobą na ten świat. Któregoś wieczoru poprosiłam ją, by zamknęła oczy i , stosując jej ulubioną wizualizację, wprowadziła w stan odprężenia. Następnie przeczytałam jej listę uniwersalnych słów, które mogą pomóc w odszukaniu w zakamarkach pamięci obrazów poprzednich wcieleń. Przy słowie "pustynia" twarz dziecka się ożywiła , podobnie jak przy słowie "muzyka". Gdy skończyłam, Malwinka opowiedziała mi, że czasem widzi pustynny kraj i siebie, jako mężczyznę w turbanie, grającego na flecie tańczącemu przed nim wężowi, jest z nim jego mała córeczka, która również czasem tańczy.
Ta wizja Malwiny miała swój zaskakujący finał parę lat później. Kiedy pierwszego dnia w szkole wychowawczyni poprosiła, by dzieci ustawiły się w parach, dwie dziewczynki natychmiast podały sobie ręce i nie puściły ich przez następne dwa lata. Jak dwie papuzki-nierozłaczki Malwina i Magda zawsze był razem : w ławce i na przerwie, podczas nauki i zabawy. Niestety po dwóch latach przeprowadzaliśmy się na drugi koniec polski. Gdy zjawiłam się w klasie z olbrzymim tortem i wyjaśniłam powód tej uczty, Magda zbladła i osunęła się w ramiona wychowawczyni. Szok, wstrząs rozpacz! Gdy już domu zastanawiałam się , skąd tak wielki ból w sercu małej dziewczynki, ośmioletnie Malwina wyjaśniła :"Jak to nie wiesz? Przecież to Magda była moja córką wtedy, na pustyni".


Listy do fundacji Nautulius

Pierwszy:
„witam Was!
Nazywam się Artur /.../ i mieszkam w Warszawie. Strony Nautilusa odwiedzam codziennie, ale nie o tym chciałem napisać. Przeczytałem Wasz tekst o reinkarnacji i przypomniała mi się historia, którą opowiadała mi mama i którą pamiętam jak przez mgłę. Jako mały chłopiec byłem przez rodziców często prowadzony do Ogrodu Saskiego, a raczej chodziła tam ze mną mama. Nie pamiętam tego i opis znam już tylko od mamy. Miałem wtedy około 2.5 roku i bawiłem się w pobliżu mamy małym modelem samochodu. Obok alejką szła kobieta i trzymała za rękę małą dziewczynkę (mama ocenia, że miała ok. 3 lat). W pewnym momencie dziewczynka podbiegła do mnie i chwyciła mnie za obie ręce, które przytuliła do twarzy. Ja z tą dziewczynką podobno staliśmy nieruchomo jak posągi, a następnie bardzo się przytuliliśmy.

To zachowanie było bardzo nietypowe jak na dzieci, nigdy się z czymś takim nie spotkałem. Po chwili ta dziewczynka jeszcze raz przytrzymała mnie za rękę, po czym puściła ją i pobiegła do swojej mamy. Ale teraz najciekawsze. Moja mama była zdumiona zachowaniem moim i tej dziewczynki i zapytała mnie, skąd ją znam. I wtedy odpowiedziałem, że była to moja ukochana żona, która kiedyś zostawiłem bo umarłem i wtedy ona bardzo za mną tęskniła!!! Moja mama może to Wam poświadczyć na piśmie, jeśli tylko tego chcecie. Ja mówiłem to mamie tak zwyczajnie i byłem zdziwiony, dlaczego ona mnie o to pyta. Powiedziałem także, że obiecałem jej po mojej śmierci (!) we śnie spotkanie i że jeszcze ją spotkam wiele razy. Musicie przyznać, że to dość nietypowe teksty jak na małe dziecko. Teraz już jak napisałem nie pamiętam wiele, ale moja mama pamięta tą historię tak, jakby to było wczoraj. Od tego czasu u mnie w domu temat reinkarnacji jest traktowany może nie jako coś oczywistego bo jesteśmy katolikami, ale moja rodzina wierzy, że jest wędrówka dusz. To tyle ode mnie, mam nadzieję, że się Wam przyda ta historia. Artur.”


Drugi:
Witam załogę Nautilusa!

(...)Poruszył mnie artykuł o reinkarnacji i chciałbym się z Państwem podzielić moimi spostrzeżeniami na ten temat.

Uważam, ze jestem osoba wierzącą. Tzn wierze, ze jest Bóg, który w zależności od tego gdzie się urodziliśmy, ma rożne imiona. Nie uznaje kościoła - jeśli kogoś uraziłem przepraszam. Od dzieciństwa bylem osoba bardzo wrażliwa na cudze krzywdy i cierpienie. Obecnie mam 22 lata i jestem tym typem człowieka, który nie skrzywdzi nawet muchy. Wiele razy w życiu pomogłem lub próbowałem pomoc innemu człowiekowi w potrzebie. Od kupienia chleba bezdomnemu, przez noszenie zakupów sąsiadkom, kończąc na probie ratowania ludzkiego życia w trakcie wypadku samochodowego. Nie wiem skąd to się bierze, ale nie potrafię przejść obojętnie wobec cierpienia drugiego człowieka. Wiem, mogą Państwo pomyśleć - "Chłopak jest nadwrażliwy, przejdzie mu", ale to nie wszystko. Oprócz chęci niesienia pomocy wszystkim i wszędzie, od dzieciństwa pasjonują mnie militaria z okresu drugiej wojny światowej. Będąc dzieckiem miałem pokaźny zbiór przeróżnych modeli: czołgi, samoloty, figurki. Co w tym takiego niezwykłego? Otóż każdy z tych modeli dotyczył tylko i wyłącznie pojazdów i uzbrojenia jakim dysponowały nazistowskie Niemcy. Proszę nie zrozumieć mnie źle. Nie jestem nazista! Hitler jest dla mnie mordercą, a przypominając sobie obrazy z obozów koncentracyjnych robi mi się strasznie smutno. Do czego zmierzam? Od moich rodziców dowiedziałem się, ze jako 3-4 letnie dziecko, bardzo często podnosiłem prawa rękę ze złączonymi palcami do góry!
próbując wykonać coś na wzór nazistowskiego pozdrowienia!

Do tej pory, Oni jak i ja nie potrafimy wytłumaczyć skąd takie dziwne zachowanie u małego dziecka. Dodatkowo zauważyłem, ze bardzo łatwo uczę się języka Niemieckiego, a wg mojej nauczycielki, oprócz tego, ze świetnie daje sobie rady z gramatyka i pisownia, to mam również bardzo ładny akcent ... Jeśli reinkarnacja to prawda, może w poprzednim wcieleniu bylem niemieckim żołnierzem, który skrzywdził bardzo wielu ludzi, przez co teraz podświadomie staram się pomagać jak największej ilości osób??? Może przez cale nasze życie, tzn chodzi mi o życie duchowe , ludzka dusza darzy do tego, aby stać się istota uniwersalna (na podobieństwo Boga), a wiec najpierw trzeba zaznać nieszczęścia, żeby wiedzieć jak "smakuje" szczęście etc.


Trzeci:
Mam zabawny choć może ciekawy przyczynek do tego tematu a jak zauważyłem lista maili pod tymi artykułami jest spora.
Coś z autopsji - rzecz się działa w roku 56 lub 57 - mieszkałem wtedy na wsi nb. niezelektryfikowanej jeszcze, bajtel byłem mały, 4 czy może 5-cioletni, mieszkaliśmy całą rodziną w budynku kilkurodzinnym prowadzonym przez PGR, a jedna z sąsiadek, prosta gospodyni wiejska domowa była krawcową i zrobiła w tym czasie inwestycję życia tzn kupiła maszynę do szycia SINGER.

I teraz na odpowiedzialność świadków bo ja tego nie pamiętam - podobno jako ten mały bajtel przez trzy dni siedziałem pod tą maszyną i kombinowałem sobie coś, a po trzech dniach z triumfującą miną obwieściłem sąsiadce krawcowej że już wymyśliłem - do tej maszyny trzeba dołożyć coś na prąd żeby kręciło tą maszyną, a to coś żeby kręciło maszyną to podobno dokładnie określiłem gdzie ma być i jak zamontowane i jeszcze żeby się dobrze włączało to trzeba by to uruchamiać nogą.
Wszyscy o tym zapomnieli aż do czasu kiedy sąsiadka krawcowa tak po 10 latach obejrzała
pierwsze maszyny do szycia z napędem elektrycznym i żeby było śmieszniej to pokrywały się one toczka w toczkę z moim opisem jak to ma być.

Czwarty:
Witam,
(...)
Dziś przeczytałem artykuł o reinkarnacji i dzieciach, które jeszcze pamiętały poprzednie wcielenie.

Ja miałem dziwne incydenty. Jako dziecko byłem wrażliwy, wszystko przeżywałem w nocy, często mówiłem przez sen. Mając 8 lat pojechałem na kolonie. Spaliśmy w klasach przerobionych na potrzeby noclegowe, w jednej klasie było kolo 20 łóżek i za zasłonką było też łóżko wychowawcy. Pewnego ranka podszedł do mnie wychowawca i spytał mnie czy wszystko w porządku. Ja się zdziwiłem pytaniem, odpowiedziałem, że tak. Potem wychowawca spytał mnie czy nam język hiszpański lub podobno brzmiący. Ja nie znałem żadnego języka obcego co mu powiedziałem. Powiedział mi wtedy, że w środku nocy siadłem na łóżku i kiwając się mówiłem coś ciągle w języku podobnym jak hiszpańskim! Wychowawca pytał mnie wtedy co się dzieje, a ja wciąż mówiłem w obcym języku. Napisał mi nawet na pamiątkę w książce „dla Krzyśka przez sen dużo mówiącego, a podczas tańca milczącego”.

Drugi incydent miałem już 3 lata temu. Pracowałem w ochronie na nocki. Często zasypiałem. Na okrągło trzeba było prowadzić ewidencje ruchu pracowników. Nagle gdy się obudziłem pobiegłem do zeszytu z ewidencją i zobaczyłem że przy godzinie 01.00 w nocy wpisałem coś, ale nic nie znaczącego - pewnie się przebudziłem i pół śpiąc wpisałem ze ktoś wchodził. Zapamiętałem te słowa, po pewnym czasie sprawdziłem napisane przeze mnie wyrazy w słowniku hiszpańskim i okazało się, ze mają swoje znaczenie!!!
Wpisałem po hiszpańsku: zawód rybak!!!!
Wiem, ze to wszystko jest niewiarygodne, ale tak było naprawdę.

Pozdrawiam Krzysztof z Chrzanowa


Piąty

Witam, studiuję na wybrzeżu i spotkałem się z bardzo dziwnym zjawiskiem. Moja dziewczyna, która opiekowała się przez rok 3,5 letnim chłopcem opowiedziała mi o dziwnych opowiadaniach tego chłopca. Chłopak mieszkał w Gdańsku i wychowywał się w normalnej wielodzietnej rodzinie. Twierdził on w rozmowach - jak również wynikało to podczas samodzielnych zabaw - że kiedyś nazywał się John . Pytany o nazwisko odpowiadał, że John Jersey.Mówił, że miał farmę i duży czerwony samochód. Jego ulubioną zabawą jest zresztą zabawa zwierzętami hodowlanymi. Chłopak pewnego dnia w obecności mamy i mojej dziewczyny spytał się, czy jego mamie ktoś umarł, bo jemu kiedyś umarła ciotka Emilia. Oczywiście matka chłopca zaprzeczyła, że ktoś taki był w ich rodzinie. Poza tym powiedział jeszcze kilka innych ciekawych rzeczy. Chciałby na przykład już umrzeć i iść do nieba do papieża (mówił to w wieku 3,5 lat i nikt mu nie opowiadał o tego typu rzeczach wcześniej) Jest świetnie zorientowany w świecie (zna geografie świata, wie wiele o piramidach, a nawet o kąpielach Kleopatry w mleku). Nikt wcześniej mu o tym nie opowiadał, a gdyby dowiedział się tego z telewizji, nie mógłby mówić tego z rozumieniem dorosłego człowieka. W wieku 3,5 lat nie umiejąc pisać i czytać wykonywał instalacje gier i wiedział, jak łączyć się z internetem. Nie zależy mi na nagłaśnianiu tej sprawy. Nie mam zgody rodziców, aby ujawnić dane tego chłopca. W każdym razie potrafił zszokować zarówno swoją mamę jak i inne osoby, które się z nim zetknęły.


Mam nadzieję, że skłonię Was do dyskusji, a może sami coś pamiętacie lub Wasi rodzice coś Wam mówili? Niestety ja nie pamiętam takich rzeczy, a rodzicielka nigdy nic nie wspominała niestety.
Tutaj następuje konfrontacja fantazjowania a prawdziwej reinkarnacji. Najczęściej to właśnie dzieci wspominają o swoich "wcieleniach". Sam spotkałem się z takim czymś, nawet pamiętam jak ja kiedyś mówiłem, ale to zapewne jedynie moja bujna wyobraźnia Mruga2 Moja kuzynka też często mówi, że jak była duża itd. Nie wiem czy traktować to jako dowód na reinkarnację czy po prostu dziecięca fantazja.

Dziwne jest to, że tylko dzieci to pamiętają, a dorosłym nawet nie ukazują się prześwity z poprzedniego okresu życia. Oczywiście można to tłumaczyć jako, że będąc dzieckiem mamy "świeższe" informacje, ale mnie osobiście to nie przekonuje. Czemu? Dosyć często słyszy się o ludziach, którzy utracili pamięć. Taki człowiek stara się zwykle odzyskać to co utracił i na siłę nic nie idzie. Tak więc każda sytuacja w życiu, czy też w telewizji, takiej osobie uświadamiają, dają poszlaki, że coś mu zaczyna świtać. Chcę przez to powiedzieć, że kiedy my byśmy ponownie żyli to w ciągu całego życia musi się zdarzyć sytuacja, która przypomni nam co nieco.

Istnieje także możliwość, że coś jest zapisane w naturze, genach itp. Ptaki mają coś tego typu - wiedzą jak lecieć, aby dolecieć :P Może nam też coś podobnego utkwiło w umyśle, że potrafimy o tym mówić?