ParaMythology

Pełna wersja: Przypadek reinkarnacji czy oszustwo - "Byłam czarownicą"
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
W 1977r. miliony angielskich telewidzów usłyszały apel Joe Keetona wzywający ochotników do hipnotycznych regresji w poprzednie wcielenia. Jedną z tych, którzy odpowiedzieli na ten apel, była Jan, atrakcyjna dwudziestotrzyletnia dziewczyna z Liverpoolu. Oczytana ze średnim wykształceniem, nie miała żadnego zdania ta temat reinkarnacji - jej chłopak namówił ją, by odpowiedziała na apel Keetona - i wyobrażała sobie niefrasobliwie, że i jeśli ujawni się jakieś poprzednie wcielenie , będzie to romantyczna kobieca postać z historii, jak Boadicea lub cesarzowa Józefina. Przeprowadzony przez Keetona wstępny test hipnotyczny pokazał, że Jan jest dobrym podmiotem, co skłoniło ją do ochoczego wyrażenia zgody na cofnięcie jej w czasie w poprzednie wcielenie.
Obecni przy tym grupowym seansie patrzyli, jak jej twarz przybiera pusty wyraz. Niemal natychmiast zaczęła krzyczeć "Nie ja! Nie ja!" i zachowywała się w tak nieopanowany sposób, że Joe Keeton musiał przerwać regresję. Z pewnym trudem Keeton nakłonił Jan do ponownej hipnozy, a wynikła z niej regresja zaliczana jest do tych o najwyższym ładunku emocjonalnym w jego dokumentacji. Przez kilka pierwszych chwil trwał nastrój oszołomienia i dezorientacji:

Pytanie: Co widzisz?
Odpowiedź: (szeptem) L-ludzi

Następnie po pytaniu Keetona :"Jak się nazywasz", które pozostało bez odpowiedzi, Jan zaczęła nagle dyszeć histerycznie, co trwało niemal do końca regresji:

O: Idzie mi... na osiemnasty.
P: Jak ci na imię? Jak się mam do ciebie zwracać?.
O: Jestem, panie, córką kumy Waterhouse.
P: Gdzie mieszkasz?
O: Hadfald.
P: Jak ci na imię? Jak się mam do ciebie zwracać?
O: Na imię mi Joan
Keeton był w ogóle nie przygotowany na reakcję Jan na jego następne posunięcie:

P: Czy jesteś mężatką Joan?
O: Nie
P: Czy wielu chłopców sądzi że jesteś ładna?

Ku zdumieniu Keetona wybuchnęła gorzkim i cynicznym śmiechem.

P: Dlaczego się śmiejesz?
(brak odpowiedzi)
P: Co robisz w tej chwili?
O: Jestem w sądzie.

Tu tkwiła przyczyna reakcji Joan na słowo "sądzi". Lecz cóż ta dziewczyna robiła w sądzie? Gdy Keeton zadał to pytanie , początkowo Joan odpowiedziała nerwowym dyszeniem. Po chwili wiedziony intuicją spróbował zaofiarować się jej z pomocą w niedoli: " Pomożemy ci w miarę możliwości, sprowadzimy obrońców:
O: Za późno.
P: Dlaczego za późno? Dlaczego tam jesteś?
O: To moja matka, panie.
P: Co z twoją matką?
O: Tfu!

Ku zaskoczeniu obserwatorów Joan splunęła zajadle w głąb pokoju.

P: Co z twoją matką, Joan? Dlaczego jesteś w sądzie?
O: (gniewnym, ledwo słyszalnym szeptem) To przez nią tu jestem.
P: Słucham?
O: To przez nią... jestem...
P: Co zrobiła? O co jesteś oskarżona?
O: Czary!!!

Joan cisnęła to słowo z furią a potęgujące się dyszenie, które po tym nastąpiło, niosło z sobą okropności czasu, gdy czary oznaczały śmierć dla przyłapanych na ich uprawianiu.

P: Jesteś czarownicą?
O: Nie!!! Nie!!!

Joan dosłownie traciła dech ze strachu.

P: Czy twoja matka uprawia czary?
O: O panie... ona jest....dawnej religii, panie....Ale nie ja....
P: Jakiej jesteś religii?
P: Nie tej co ona...
P: Jaki to rok Joan? Jaki to rok mamy?
O: Rok pański...tysiąc pięćset i...
P: I?
O: Pięćdziesiąty...

Przekonany że Joan podała już datę. Keeton skierował pytania na tor wiodący do ustalenia posiedzenia sądu , gdy usłyszał że Joan wyszeptała słowo "szósty", po czym powtórzyła wyraźnie i dobitnie "Pięćdziesiąty szósty".

P: Jaki to sąd Joan?
O: Chelmsford.
P: Chelmsford? A kto jest sędzią przewodniczącym?
O: Southcote.
P: Jeśli go znamy, postaramy się do niego dotrzeć
O: Drań!

Nazwa Chelmsford w połączeniu z czarami poruszyła strunę w pamięci Keetona.
Przypomniał sobie mgliście że słyszał o sprawie czarownic z Chelmsford, gdy prowadził poszukiwania w sprawie pewnej kobiety twierdzącej że była w poprzednim wcieleniu czarownicą. Wiedział że na półkach w gabinecie ma " Encyklopedię czarów i demonologii", poprosiwszy więc o podanie mu jej , przewertował zręcznie stronice, szukając hasła "Czarownice z Chelmsford". Przebiegając je wzrokiem, zauważył, drgnąwszy ze zdziwienia, nazwisko Waterhouse i natychmiast uświadomił sobie , że Joan Waterhouse , znajdująca się przed nim na kanapce, jest postacią historyczną. Encyklopedia podawała że osiemnastoletnią Joan Waterhouse i jej matkę Agnes sądzono za czary w sądzie Chelmsford w szesnastym wieku. Pochodziły z wioski Hatfield Peverell w hrabstwie Essex, co najwyrażniej odpowiadało wymienionej przez Joan nazwie "Hadfald". Sędzią który przewodniczył procesowi i o którym Joan wyrażała się tak pogardliwie, był John Southcote (1511- 1584), sędzia królewskiego sądu karnego.
Uzbrojony w Encyklopedię, Keeton znalazł się teraz w sytuacji gdy mógł zadawać Joan pytania, mając przed sobą wypisane prawidłowe odpowiedzi:

P: Jeszcze jedna osoba znajduje się z wami na ławie oskarżonych, jak się ona nazywa?
O: Francis.

Odpowiedź była prawidłowa. Elizabeth Francis, przypuszczalnie siostra Agnes Waterhouse, wystąpiła na procesie jako pierwsza z oskarżonych.

P: Czy znasz wielebnego Thomasa Cole?
O: Mówił za dużo.

Uwaga była trafna. Cole był znany wówczas z elokwencji, co potwierdziło hasło w Narodowym słowniku biograficznym.

P: Kto was badał na torturach?
O: Pan Gerard...prokurator królewski.

Ta odpowiedź również była prawidłowa. Oskarżycielem na procesie był sam naczelny królewski prokurator, a więc osobistość nader dostojna jak na proces prostych wieśniaczek.

P: Dlaczego myślą, że jesteś czarownicą?
O: To Agnes.
P: Agnes? Kto to jest Agnes?
O: To dziecko kłamie.
P: Ile lat ma Agnes?
O: (po chwili mamrocząc)....widzi mi się że dwanaście.
P: Czy wiesz kim ona jest? Jakie ma nazwisko?
O: Brown. Agnes Brown.
P: Co powiedziała mała Agnes że zrobiłaś?
o: Powiedziała.....Ona kłamie!
P: Co powiedziała że zrobiłaś?
O: Przyprowadzam czarnego psa, żeby się lękała.
P: Dlaczego to powiedziała?
O: Ona kłamie.
P: Dlaczego kłamie?
O: Nie wiem.... moja matka ma czarnego ps. Ona ma czarnego psa....nie ja....
P: Czy twoja matka jest czarownicą?
O: Juści.

Keeton stwierdził że wszystkie odpowiedzi były prawidłowe. Na procesie Joan Waterhouse głównym świadkiem oskarżenia była dwunastoletnia Agnes Brown.
Pewnego dnia , gdy matki Agnes nie było w domu, Joan miała rzekomo przyjść do niej i prosić ją o chleb i ser. Gdy dziewczynka jej odmówiła, Joan wróciła do siebie i wywołała spod łóżka swej matki istotę zwaną Szatanem , która przybrała postać czarnego psa, by przestraszyć Agnes Brown, a potem ją prześladować. Według zarzutów stawianych oskarżonym, używano tego samego Szatana w postaci kota i ropuchy w rozmaitych morderczych zamysłach . Matkę Joan, Agnes uznano za winną czarów i powieszono trzy dni później. Joan i Elizabeth uniewinniono, choć po pewnym czasie Elizabeth miała być ponownie sądzona na podstawie podobnych zarzutów i skazana.

Na Keetonie wywarło wrażenie nie tylko to , że informacje podane przez Joan zgadzały się z rzeczywistymi szczegółami, lecz również to że jej gra- jeśli to istotnie była gra- zdawała się przekraczać możliwości nawet najlepszej aktorki. Podczas regresji Jan cały czas konsekwentnie trzymała przed sobą dłonie z podkurczonymi palcami, jak gdyby ją bardzo bolały, co w końcu zmusiło Keetona do zadania pytania: "Dlaczego trzymasz dłonie w ten sposób?"

O: Są poparzone!
P: Poparzyli ci dłonie?
O: Uhmm! (najwidoczniej znowu przeżywając mękę)To żelazo...
Joan miała na myśli próbę ognia, gdy wymagano od ofiary by wzięła do ręki sztabę rozpalonego żelaza. Keeton zapytał następnie, czy ją torturowano. Odpowiedzią było Joan było znowu wymowne "Uhmm" oraz pełne udręki dyszenie.

P: Jak cię torturowano?
O: Szpilkami i...
P: Szpilkami , żeby znaleźć znamię czarownicy? Czy je znaleźli?
O: Nie , panie
P: Czy znaleźli znamię czarownicy?
O: Nie mam znamienia czarownicy...żaden diablik mnie nie ssał.

Również ta wypowiedź odpowiadała szesnastowiecznym zwyczajom. Wierzono, że każda czarownica ma na ciele miejsce niewrażliwe na ból, dlatego podejrzane rozbierano do naga, golono im włosy na ciele i nakłuwano szpilkami usiłując znaleźć te miejsce. Jednocześnie oprawcy szukali trzeciej sutki, którą czarownica miała dawać do ssania demonom. Tak należało rozumieć słowa Joan "żaden diablik mnie nie ssał".
Jan znajdowała się w takim napięciu emocjonalnym, że Joe Keeton zrezygnowawszy z zadania jej pytań, z jakimi przypuszczalnie zwróciłby się do niej w innym wypadku, wyprowadził ją z transu hipnotycznego. Jak się jednak okazało, znalazłszy się znowu szczęśliwie w dwudziestym wieku, Jan zmieniła całkowicie swój stosunek do hipnozy po doświadczeniu z Joan Waterhouse. Nie chciała mieć więcej do czynienia z przygodami w poprzednich wcieleniach. Będąc podmiotem o typie biernego obserwatora, pamiętała szczegółowo wszystkie opisane wydarzenia, a przeżycie napełniało ją nadal przerażeniem. Odmówiła podania swojego nazwiska w opisie przypadku, a także odmówiła zamieszczenia swej fotografii w książce Keetona "Spotkania z przeszłością", była jednak chętna do odbycia szczerej rozmowy z panem Ianem Wilsonem.

Proces Agnes i Joan Waterhouse jest pierwszym z opisanych w serii popularnych broszur o procesach czarownic w szesnastym i siedemnastym wieku. W bibliotece arcybiskupa Canterbury w pałacu Lambeth w Londynie znajduje się jedyny zachowany oryginalny egzemplarz malutkiej drukowanej gotykiem broszury opisującej ten proces. Potwierdził on podane przez Jan informacje. Jan zachowała wyraźnie w pamięci pohipnotycznej postać swej szesnastowiecznej matki, Agnes Waterhouse, stojącej obok na ławie oskarżonych. Doznała wstrząsu na jej widok, gdyż twarz tej kobiety była "pokryta obrzydliwymi krostami", a ona sama "wyglądała za staro na moją matkę". Broszura podaje dokładnie wiek tej kobiety, sześćdziesiąt cztery lata, co oznacza , że musiała urodzić Joan zdumiewająco późno, w wieku czterdziestu sześciu lat, i zapewne wyglądała wyjątkowo staro jako matka osiemnastoletniej Joan.
Ta sama broszura potwierdza ponadto krosty na twarzy Agnes Waterhouse. Na pytanie prokuratora Gerarda: " Kiedy twój kot ssał ci krew?" Agnes odpowiedziała wyzywająco: "Nigdy!", na co Gerard poprosił, by odsłonięto chustę zakrywającą sporą część twarzy kobiety. W broszurze tak opisano ten moment "... wówczas strażnik odsunął chustę na jej głowie i ukazały się rozmaite krosty na jej twarzy i jedna na nosie". Jan pamiętała również z hipnozy niezwykły upał i zaduch na sali sądowej, co zgadza się ze znanymi datami rozprawy, w dniach 26 i 27 lipca.
Sama Jan jest przekonana że jej doznanie musiało się wywodzić z pamięci o poprzednim wcieleniu - przecież" widziała to okiem duszy ". Oświadczyła stanowczo że o ile sobie przypomina, nigdy nie widziała niczego, nie czytała niczego ani nie słyszała niczego o sprawie czarownic z Chelmsford aż do chwili, gdy cała ta pełna napięcia historia wydobyła się z niej podczas hipnozy. Powiedziała: "Pamiętam, że w szkole miałam ogromne trudności z przyswojeniem sobie faktów dotyczących Napoleona, a cóż dopiero jakiejś wiejskiej gąski o nazwisku Waterhouse, mogę więc z całą uczciwością oświadczyć, że nigdy o niej nie słyszałam". Uczciwość Joe Keetona również nie podlega kwestii - lecz czy istotnie za tym wszystkim kryje się pamięć, jak to by się wydawało i jak najwyraźniej sądzi Jan?
Okres ,którego dotyczy regresja jet bardzo interesujący. Szesnastowieczna angielszczyzna różniła się bardzo od dzisiejszej, a zapis magnetofonowy regresji Jan wykazuje że jej angielszczyznę cechuje koloryt z epoki, stosowany odruchowo i niezwykle konsekwentnie. Jako Joan określiła swój wiek w ten sposób: " Idzie mi na osiemnasty", i kosekwentnie zwracała się do Keetona "panie", używając tego zwrotu przekonująco w takich zdaniach : "Moje ręce, panie, są poparzone". Inne archaiczne wyrażenia , których używała biegle i naturalnie, występują w podanych wyżej wyjątkach z zapisu regresji: "Mało znam to dziecię", "czarnego psa żeby się lękała", "żaden diablik mnie nie ssał", i tym podobne. Lecz nawet ktoś niedoświadczony może , słuchając nagrań regresji Jan , wyłowić w tle niewyraźne tony jej liverpoolskiego akcentu, jak gdyby osobowość Joan nie zdołała go dostatecznie przytłumić. Pojawiają się więc wątpliwości, czy istotnie mowa wytrzyma krytykę specjalisty.
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie poproszono Stanleya Ellisa z Wydziału Anglistyki uniwersytetu w Leeds, by zgodził się przesłuchać nagrania z regresji. Ellis poświęcił całe życie studiowaniu współczesnych angielskich dialektów oraz mówionego języka angielskiego w dawnych epokach. Przed przesłuchaniem taśm przyznał , że byłby zachwycony, gdyby w jakichkolwiek okolicznościach spotkał kogoś mówiącego prawdziwym szesnastowiecznym lub z innej epoki językiem. Jednakże wysłuchawszy regresji Jan, z żalem stwierdził stanowczo, że, nawet pomijając przebijający się akcent miejscowy Jan, mowa Joan nie zawierała niczego, co sugerowałoby, iż wypowiadał się istotnie ktoś z szesnastego wieku, a tym bardziej z hrabstwa Essex. Jego zdaniem archaizmy Joan były bez wątpienia tego rodzaju archaizmami, jakich używa się w książkach oraz w sztukach historycznych, w radiu i telewizji dla oddania kolorytu epoki. Nie da się ich pogodzić ze sposobem , w jaki mówiłaby prawdziwa Joan w szesnastym wieku.
Sugeruje to, że Jan musiała sobie jednak przyswoić wiedzę o procesie czarownic z Chelmsford z jakiegoś współczesnego źródła, takiego jak książka , artykuł w gazecie, sztuka radiowa czy telewizja. Ale jakiego?. Dotarcie do tego , co mogło ją zainspirować jest praktycznie niemożliwe. Jedyna pewna metoda polegałaby na ponownym jej zahipnotyzowaniu. Zrozumiałe że Jan kategorycznie odmówiła poddania się hipnozie, były jednak inne metody sprawdzenia tego że Jan uzyskała materiał ze współczesnego źródła.
Okoliczności dotyczące daty procesu Agnes i Joan Waterhouse są dość niezwykłe. We wczesnej frazie regresji Jan określiła zdecydowanie i dokładnie rok, w którym się znalazła, jako "rok Pański tysiąc pięćset pięćdziesiąty szósty". Oznaczałoby to, iż jej proces odbył się za panowania królowej Marii, dwa lata przed wstąpieniem na tron Elżbiety, co nastąpiło w 1558 r. By potwierdzić, że istotnie chodziło o rok 1556, w nieco późniejszej fazie regresji zapytano Joan rozmyślnie o imię panującego króla, Joan odpowiedziała : "To nie król".


P: A kto to jest?
O: Elżbieta.
P: O...a nie.... nie Maria?
O: Elżbieta.

Ta sprzeczność wyraźnie niepokoiła żonę Keetona, Monikę, która uważnie śledziła szczegóły regresji. Wypytawszy Joan o inne sprawy,ponownie zadała pytanie dotyczące roku, w którym się znajduje.

O: W roku Pańskim tysiąc pięćset... pięć sześć.
P: Tysiąc pięćset pięćdziesiątym szóstym... a jednak powiadasz, że to Elżbieta panuje. Czy od dawna panuje?
O: Nie.
P: Myślałam że Maria. Co się stało z Marią?
O: Dlaczego mnie pytacie?
P: BO sądziłam, że to Maria panuje. Czy tak nie jest?
O: Wy też mówicie że kłamię!

Dyskusja ta może wydać się mało ważna, niemniej jest istotna dla zrozumienia, jak narodziła się w umyśle Jan cała historia o Joan Waterhouse. Z historycznego punktu widzenia nie ulega wątpliwości ,że proces sądowy odbył się nie w lipcu 1556r. ,jak to podała Joan, w lipcu 1566r. w jakiś czas po wstąpieniu na tron Elżbiety. Tę datę podaje broszura przechowywana w pałacu Lambeth, a potwierdza ją ówczesny rejestr spraw rozpatrywanych przez sąd w Chelmsford, który wyraźnie wymienia sprawy Joan i Agnes Waterhouse jako rozpatrywane w 1566r. Ponadto sędzia John Southcote, prokurator Gilbert Gerard oraz wielebny Thomas Cole byli wybitnymi postaciami z warstw rządzących za panowania Elżbiety, a nie Marii.
Nawet w świetle powyższej informacji taki błąd w dacie może wydać się nieważny , lecz "pomyłka" Jan ma w istocie większe znaczenie, niż by to wyglądało na pierwszy rzut oka. Broszura w pałacu Lambeth jest jedynym zachowanym oryginalnym egzemplarzem, natomiast w drugiej połowie dziewiętnastego wieku brytyjskie towarzystwo Philobilon, specjalizujące się w reprodukowaniu uwspółcześnionych małonakładowych wydań rzadkich książek, postanowiło wydrukować tę szesnastowieczną broszurę współczesną czcionką w ósmym tomie "Rozmaitości". Dziewiętnastowieczny drukarz starannie skopiował z karty tytułowej oryginału szesnastowieczne słowa:


Przesłuchanie i wyznanie pewnych
Czarownic w Chensforde w Hrabstwie Essex
przed Sędziami Jey Królewskiey Mości
XXVI dnia lipca Anno...

Zamiast jednak skopiować datę 1566, jak w oryginale,złożył 1556, a rozbieżności tej nie zauważono podczas korekty, i nawet po wydaniu książki. Ponieważ istniał tylko jeden egzemplarz oryginalny, ponadto bardzo trudno dostępny, wszyscy zainteresowani sprawą korzystali z egzemplarzy Towarzystwa Philobilon. Naturalne było, że datę procesu brano z karty tytułowej. W wyniku tego kilku poważnych autorów z początku dwudziestego wieku powtórzyło przez nieuwagę złą datę, między innymi Margaret Murray w swej książce "Kult czarownic w Europie Zachodniej", wydanej w 1921r. oraz C.L'Estrange Ewen w dodatku do książki "Polowania na czarownice i procesy czarownic" wydanej w 1929r. Idący w ich ślady pomniejsi autorzy przyczyniali się do utrwalania błędu.
Prawdopodobnie nie będzie można wskazać dokładnie źródła, z którego Jan zaczerpnęła swe wspomnienia dotyczące Joan Waterhouse. Mogła to być jakaś pośledniejsza sztuka radiowa lub opowiadanie z pisma dla dziewcząt, a wytropienie tego przypominałoby poszukiwanie igły w stogu siana. Ponieważ jednak informacje historyczne Joan są tak dokładne pod każdym innym względem, można być niemal pewnym, iż jej jedyny błąd wywodzi się od kogoś, kto pisał o procesie już po popełnieniu błędu przez drukarza w dziewiętnastym wieku. Uwzględniając niezależnie przeprowadzone badania Stanleya Ellisa można śmiało przypisać owy przypadek jako mechanizm kryptomnezji.
Jan jest normalną, zdrową, zrównoważoną dziewczyną, raczej nie zainteresowaną okultyzmem, choć przyznaje , że chętnie ogląda horrory w kinie. Lecz dokąd sięga pamięcią wstecz, wszystko związane z czarami napawało ją strachem. Wydaje się więc, iż owo źródło spowodowało nie tylko jej regresję, lecz również fobię na jawie. Na tym ten wpływ się jednak nie kończy. Doznania z Joan miały dla Jan bardzo rzeczywiste skutki uboczne. Jan nie tylko przybrała osobowość Joan Waterhouse podczas regresji i widziała się w ciele szesnastowiecznej postaci, jak powiedziała później, że przez wiele tygodni po przeprowadzonej przez Keetona regresji doznawała łagodnych, lecz niepokojących nawrotów tego samego stanu. Czasem było to jedynie uczucie dezorientacji i rozkojarzenia, innym razem coś bardziej określonego . Na przykład będąc pewnego wieczoru ze swym chłopcem w klubie, zorientowała się, że mówi dziwnym głosem. Jak to określiła Jan, "nie czuła się dobrze" i przypisywała to hipnozie.
Jan nie chciała nikogo oszukać, te wydarzenia były dla niej tak prawdziwe że uwierzyła że naprawdę była Joan. Potęga naszego umysłu, naszej podświadomości jest tak wielka a zarazem mało doceniana, wydaje się nam że coś kiedyś zasłyszane zapominamy szybko, tak jednak nie jest, to wszystko jest nadal w naszej podświadomości , niekiedy czekając na stosowny kanał , tak jak w przypadku powyżej.

Ian Wilson "Umysł poza czasem"
Evell bardzo fajny post. Moim zdaniem może to być oszustwo. Podobnie jak w przypadku nieodpowiedzialnych psychologów. Są przypadki kobiet, które pod wpływem rozmów z psychologiem "wszczepiają" sobie pamięć o molestowaniu seksualnym w dzieciństwie, które tak naprawdę nigdy nie miało miejsca.
No cóż, fajna sprawa, dużo tego typu zdarzeń znaleźć można w internecie, nie można jednak jednoznacznie stwierdzić czy to oszustwo, czy też nie, ale fajnie się czyta Uśmiech
Tekst świetny, połknęłam od razu. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia, czy to oszustwo czy nie. Na początku byłam pewna, że to prawdziwe i potwierdzone, bo pytania skierowane do Jan i jej odpowiedzi dawały do myślenia, ale potem badania tego profesora od dialektów... jestem w kropce.
Niemniej jednak gdybym miała możliwość, chyba chciałabym poznać swoje poprzednie wcielenie - oczywiście w asyście osoby, której bym ufała.