ParaMythology

Pełna wersja: Aztecka symbolika barw
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ta magiczna arytmetyka jest jednocześnie geografią, albowiem wszystko jest związane z czterema stronami świata, z ich charakterystycznymi cechami. Cechy te zaś wiązały się z - już wcześniej nadmienioną – symbolika barw. I tak: kolor niebieski - na przykład - był związany z rajem ziemskim (Tlalocanem), dokąd udawali się po śmierci niewolnicy składani w ofierze. Tym się tłumaczy też niebieski znak ręki odciskany na drzwiach panów przez idących na śmierć. Barwa ta była również wiązana ze słońcem w zenicie na tle nieba. Specjalne znaczenie miał
kolor żółty.
Barwa dojrzałej kukurydzy, a kiedy nabierał odcienia czerwonawego płomienia – stawał się symbolem starości. Jeżeli kapłani malowali sobie twarz na czarno, to chcieli w ten sposób podkreślić swój związek z siłami nocy, ze światem śmierci, ze światem podziemi, złowieszczymi bogami, grzechem, nędzą, siłami destrukcyjnymi i złymi. żółte i czerwone pasy malowane na twarzy kojarzyły się z bogiem wiosny Xipe- Totec, niebieskie natomiast niewątpliwie z Huitzilopochtli - symbolem nie tylko wojny, ale także słońca w zenicie. Kolor błękitny, powtarzający się z taką częstotliwością w ozdobach boskich, symbolizował południe, niebo i wodę.
Podczas uroczystości poświęconej bogom wody i deszczu - czyli tlalokom - kapłani malowali sobie na niebiesko nie tylko twarze, ale tym kolorem pokrywali wiosła łódek, w których znajdowały się serca ofiar ludzkich. Kobieta uosabiająca boginię kukurydzy miała twarz pomalowaną na czerwono i żółto, dlatego, iż takie były kolory zachodu. I jeżeli podczas obrzędu zwanego teotleco pojawiał się nad ołtarzem młodzieniec z twarzą pomalowana na czarno, to było
tak, bowiem barwa ta miała związek z północą. Ofiary ludzkie ozdabiano piórami białych ptaków symbolizujących szczęśliwą przyszłość, albowiem biały kolor oznaczał brzask poranny i miejsce na niebie zamieszkane przez wojowników poległych śmiercią pełną chwały na polu bitwy.

Artykuł zaczerpnięty z publikacji Joanny Małochy