07.02.2011, 16:19
Hefajstos jest najpracowitszym z bogów. Jest bogiem ognia, uznawany za dźwignię wszelkiego postępu technicznego. Kochał ludzkość i nauczył ich obróbki metali i tworzenia dzieł sztuki. Czczono go szczególnie na wyspie Lemnos. Tam najprawdopodobniej znajdował się najstarszy ośrodek kultu Hefajstosa. Wiązano go z wulkanem na tej wyspie, który wygasł dopiero w czasach Aleksandra Wielkiego. Lemnijczycy wierzyli, że właśnie w sercu tej góry znajduje się przepiękna kuźnia Hefajstosa. Na cześć Hefajstosa odbywały się Lampadoforie - bieg z pochodniami. Piesi i konni nieśli pochodnie i zwyciężał ten kto z płonącą pochodnią pierwszy dobiegł do celu. Składano bogu ognia ofiary całopalne. W sztuce przedstawiano Hefajstosa jako umięśnionego mężczyznę z brodą, siedzącego, bo miało to ukryć jego kalectwo. Zazwyczaj jest przedstawiany z narzędziem typowym dla kowala, najczęściej jest to młot. Bóg-kowal jest uważany za samotnika ponieważ rzadko bywa na przyjęciach u Zeusa. Hefajstos jednak nie czuł się samotnie i dnie i noce spędzał na pracy wraz z cyklopami w swej kuźni kryjącej się na wyspie Lemnos lub w wnętrzu Etny. Wykuwał pioruny dla Zeusa, a każdy kto chciał mecz, tarczę, zbroję ze złota poszedł do niego z wiedzą, że kulawy bóg nie ma w zwyczaju odmawiać. W wolnym czasie (którego było mało) zabawiał się jubilerstwem tworząc berła dla królów i biżuterie dla bogiń Olimpu, a one nigdy jej nie miały dosyć. Wszystko, co wychodziło z jego rąk, było piękne i misterne. Czasem zaś wykonywał rzeczy wręcz cudowne: niewolnice ze złota, które poruszały się jak żywe; fotele, które same biegały na salę rady bogów.
Pewnego czasu dwaj cyklopi zawitali do bram Olimpu mówiąc, że przynoszą dar dla królowej nieba od samego Hefajstosa. Hera kazała ustawić krzesło, które przynieśli cyklopi w jej pokoju. Usiadłszy na nim jakby takie kleszcze ją pochwyciły i nie mogła wyjść, w końcu sam „boski mechanik” musiał przyjść by ją uwolnić. Kochał matkę i wstawił się za nią, gdy Zeus powiesił Herę za ręce u szczytu Olimpu za co został zrzucony przez Zeusa z Olimpu na wyspę Lemnos. Zaopiekowała się nim bogini morska Tetyda i zaniosła do swego domu z korali. Przez dziewięć lat tak żył, aż zapomnieli o nim i ojciec, i matka, i cały Olimp. Wszyscy byli przekonani, że zginął gdzieś w przestworzach oceanu. On zaś nie chciał wracać do świata, z którego tak boleśnie go wygnano. Dopiero Bachus, bóg wina, spoił go raz, wsadził na osła i sprowadził na Olimp. Radość wśród bogów była ogromna bo widzieli w nim doskonałego towarzysza, zabawnego, a jak była potrzeba to i mądrością się wykazał. Wiedzieli, że wszystko może naprawić i wszystko może zrobić na nowo. Zeus chcąc mu wynagrodzić to co zrobił dał mu za żonę najpiękniejszą boginię-Afrodytę. Ale nie było to szczęśliwe małżeństwo. Bogini piękności nie mogła się pogodzić z trybem życia swego męża. Ona lubiła świat bogów i ludzi, on tylko swoją kuźnię, ona chciała być wszędzie tam, gdzie wesele i pląsy, on poza pracą nie znał innych rozkoszy; wyrabiał jej najcudowniejsze klejnoty, a sam chodził jak ostatni niewolnik, wiecznie osmolony i brudny. Nie pomyśleli jednak, że Hefajstos niegdyś był piękny i młody jak wszyscy bogowie, a później stał się opuszczony i ponury. Poślubiając najpiękniejszą boginię zauważył, że jest brzydki i to sprawiło, że miał dystans do wszystkiego.
Pewnego czasu dwaj cyklopi zawitali do bram Olimpu mówiąc, że przynoszą dar dla królowej nieba od samego Hefajstosa. Hera kazała ustawić krzesło, które przynieśli cyklopi w jej pokoju. Usiadłszy na nim jakby takie kleszcze ją pochwyciły i nie mogła wyjść, w końcu sam „boski mechanik” musiał przyjść by ją uwolnić. Kochał matkę i wstawił się za nią, gdy Zeus powiesił Herę za ręce u szczytu Olimpu za co został zrzucony przez Zeusa z Olimpu na wyspę Lemnos. Zaopiekowała się nim bogini morska Tetyda i zaniosła do swego domu z korali. Przez dziewięć lat tak żył, aż zapomnieli o nim i ojciec, i matka, i cały Olimp. Wszyscy byli przekonani, że zginął gdzieś w przestworzach oceanu. On zaś nie chciał wracać do świata, z którego tak boleśnie go wygnano. Dopiero Bachus, bóg wina, spoił go raz, wsadził na osła i sprowadził na Olimp. Radość wśród bogów była ogromna bo widzieli w nim doskonałego towarzysza, zabawnego, a jak była potrzeba to i mądrością się wykazał. Wiedzieli, że wszystko może naprawić i wszystko może zrobić na nowo. Zeus chcąc mu wynagrodzić to co zrobił dał mu za żonę najpiękniejszą boginię-Afrodytę. Ale nie było to szczęśliwe małżeństwo. Bogini piękności nie mogła się pogodzić z trybem życia swego męża. Ona lubiła świat bogów i ludzi, on tylko swoją kuźnię, ona chciała być wszędzie tam, gdzie wesele i pląsy, on poza pracą nie znał innych rozkoszy; wyrabiał jej najcudowniejsze klejnoty, a sam chodził jak ostatni niewolnik, wiecznie osmolony i brudny. Nie pomyśleli jednak, że Hefajstos niegdyś był piękny i młody jak wszyscy bogowie, a później stał się opuszczony i ponury. Poślubiając najpiękniejszą boginię zauważył, że jest brzydki i to sprawiło, że miał dystans do wszystkiego.
Inkwizycję czas zacząć!