25.05.2012, 20:18
Pożyczyłam obrazek z tematu Trismegistosa
„Typowymi” objawami były konwulsje, agresja czy awersja do kapłanów i przedmiotów związanych z kultem religijnym. Do bardziej osobliwych świadectw obecności diabła należało mówienie w nieznanym sobie języku, wykazywanie się „nienaturalną” mądrością, a nawet prorokowanie przyszłości. Istniały też bardziej oryginalne symptomy.
Na organizowanych od kilku lat spotkaniach egzorcystów pada często niewesoły wniosek – diabeł coraz głębiej penetruje polskie społeczeństwo. Trudno ustalić, jak wielu kapłanów tej specjalności działa w naszym kraju - szacunki mówią o około stu. Zapotrzebowanie na ich usługi ciągle rośnie. Okazuje się, że wiara Polaków w diabelskie opętanie sięga korzeniami dawnych czasów, kiedy z ludźmi nękanymi przez złe moce obcowano niemal na co dzień. Czy dziś wracamy do trendów sprzed kilku wieków?
O tym, jak blisko lud polski żył z diabłem świadczy folklor i legendy. „Zły” rzadko kiedy przybierał formę demoniczną, często nosząc się jak Niemiec, polski szlachcic, a nawet zwykły chłop. Choć ludowego diabła próbowano oswoić i uczłowieczyć, w dawnej Polsce niezwykle częste były też przypadki opętania, mające niekiedy fatalne konsekwencje.
Zbigniew Kuchowicz (1927-1991) – badacz kultury staropolskiej twierdził, że wiara w opętanie była w niej powszechna. Co więcej, w miastach dawnej Rzeczpospolitej miało roić się od ludzi będących pod władzą demonów. Jak wspominał w swojej relacji pamiętnikarz Adam Moszczeński (1731-1823), jeszcze w czasach saskich dokonywanie egzorcyzmów należało do praktyk powszednich: „Na każdym odpuście w kościele widzieć można było opętanych krzyczących głosem przeraźliwym i po kilka słów mówiących różnymi językami, napastujących kobiety, które przestraszone mdlały lub dostawały słabości, tu znowu księży egzorcystów, zaklinających czartów opętanych do milczenia, a kiedy na nich kładli relikwie lub wodą święconą kropili, niesłychany krzyk i jęk, i ryk wydawali i w ciele kontorsyje i łamaniny robili".
Jak poznać opętanego
W okresie, gdy we Francji powstawała słynna „Encyclopédie”, w Rzeczpospolitej wydano wielce osobliwe dzieło księdza Benedykta Chmielowskiego (1700-1763), znane jako „Nowe Ateny”. Wiele miejsca autor poświęcił w nim sprawom czarnoksięstwa i zjawiskom nadnaturalnym, udzielając też wskazówek, jak rozpoznać osobę będącą pod wpływem diabła.
Chmielowski wymienia ponad dwadzieścia oznak opętania, w tym „typowe” objawy, takie jak konwulsje, agresja czy awersja do kapłanów i przedmiotów związanych z kultem religijnym. Do bardziej osobliwych świadectw obecności diabła należy według niego mówienie w nieznanym sobie języku, wykazywanie się „nienaturalną” mądrością, a nawet prorokowanie przyszłości. Istniały też bardziej oryginalne symptomy, które autor charakteryzował następująco: „Od niektórych wychodzi zimny wiatr. Innym coś się zdaje rzucać w żołądku jak gałka, albo wąż, jaszczurka, żaba, skąd womity ciężkie. Innym brzuch się zdyma jako bęben. […] Różnych zwierząt bestyi głos naśladują, jako to ryczenie lwów, niedźwiedzi, wołów, szczekanie psów, kwiczenie, beczenie".
Stanisław Wodzicki (1764-1843) pisał z kolei, że w krakowskim kościele dominikanów, w kaplicy św. Jacka „spuszczano chorągiew tego patrona na klęczących opętanych, a ci wijąc się po ziemi okropne wycia wydawali”. Autor widział nawet „wytłuczone szyby w kościele, którymi zwyciężony egzorcyzmem diabeł wylatywał”. Jeszcze w „Encyklopedyi powszechnej” z 1861 r. stwierdzano, że opętanie „hamuje duszę”, ale „jej nie niszczy”, ponadto wpływa na system nerwowy, a charakteryzuje je „jasnowidzenie, lunatyzm, epilepsja, szaleństwo, zaniemówienie, ślepota, sparaliżowanie i ogólne wyniszczenie”.
Żywoty nie-świętych
Lektura źródeł ujawnia wiele zaskakujących przypadków nękania przez złe duchy. Według Rocznika Traski w 1276 r. demon dał o sobie znać w ciele umierającego mężczyzny, którego nakłaniano do wyspowiadania się. Ten twierdził jednak, że zaprzedał się Szatanowi. Niebawem zebrani przy łożu śmierci usłyszeli „uderzenia, którymi diabli go traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany, a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł głosu żadnego ze siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag diabelskich życie zakończył".
Przestrach musiała wzbudzać historia małopolskiego szlachcica-hulaki Łukasza Słupeckiego, w którego tuż po Bożym Narodzeniu 1459 r. miały wstąpić złe moce: „Diabli bili go, wyłamywali mu członki ze stawów. Słupecki krzyczał przeraźliwie. Słychać też było wrzaski diabłów i cięcia suchych razów. Ale nikt diabłów koło opętanego nie widział. Słupecki zażądał wreszcie, aby mu sprowadzono z Chełmna sławnego egzorcystę, Jana Kazimierskiego […] Kazimierski starał się uwolnić chorego od plag. Lecz diabeł odgrażał się głośno, że powetuje sobie na domownikach, jeżeli mu ksiądz przeszkodzi z Łukaszem. I rzeczywiście, pochwycił 14-letniego chłopca, wsadził mu głowę w otwór rozpalonego pieca. Swąd spalenizny odkrył sprawę diabelską. Potem obrzucał diabeł smołą i gnojem księdza, ministrantów".
źródło
The Tarot Reader