ParaMythology

Pełna wersja: Życiodajne światło
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Można obejść się bez mięsa, wyeliminować z diety jajka i ryby, jeść tylko warzywa lub owoce. Ale czy można nic nie jeść ani nie pić, a przy tym cieszyć się dobrym zdrowiem i samopoczuciem oraz pełnią sił witalnych?
Zaprzestali przyjmowania pokarmów i płynów, a mimo to nie czują głodu i nie odczuwają potrzeby jedzenia. Twierdzą, że tradycyjny pokarm nie jest niezbędny do życia, można go zastąpić bezpośrednio przyswajalną energią świetlną, zwaną praną. Ze względu na fakt, że ta siła życiowa jest utożsamiana z oddychaniem, odżywiający się nią ludzie zostali nazwani breatharianami (z angielskiego "breath" znaczy "oddech"). Dziś rezygnację z tradycyjnego sposobu odżywiania, która nie ma nic wspólnego z ascezą ani postem, deklaruje kilka tysięcy ludzi na całym świecie, problem w tym, że nie można zweryfikować tych danych.

POWIETRZE + ŚWIATŁO = ŻYCIE

Breatharianie z kręgu kultury dalekowschodniej w swoich praktykach odwołują się do biblii joginów - sutry Patanjali. Przeszło 2000 lat temu opisano w niej technikę umożliwiającą odżywianie wyłącznie powietrzem i świa- tłem słonecznym, które przenika do mózgu i w ten sposób ładuje ciało. Ci związani z kulturą Zachodu bazują na książce "Odżywianie światłem" autorstwa Jasmuheen. Australijka uznana za guru breatharianizmu twierdzi, że ludzie są istotami świetlnymi i mogą dostosować organizm do spożywania kos- micznej energii, lecz wymaga to kilku lat medytacji i odpowiedniego przygotowania. Wszystkim pragnącym przestawić się na nowy sposób odżywiania proponuje 21-dniową aklimatyzację. W pierwszym tygodniu przestawiania organizmu na nowe pożywienie nie można jeść ani pić, przez dwa następne tylko się pije. Potem potrzeba jedzenia zanika.

Ci, którzy przeszli proces niejedzenia i wrócili do tradycyjnego pożywienia, zrozumieli, że mogą bez niego żyć. Ludzie, którym udało się dostroić organizm do odżywiania pranicznego, twierdzą że mniej śpią i nie czują się zmęczeni. Poprawiła się ich kondycja fizyczna i sprawność intelektualna, rozwinęła intuicja i wrażliwość. Niestety, trzy osoby próbujące praktyki opisanej przez Jasmuheen zmarły. Jedną z nich była 48-letnia Verity Linn, której ciało i rzeczy osobiste (była wśród nich książka "Odżywianie światłem") znaleziono w górach południowej Szkocji.

GURU POD OBSERWACJĄ KAMER

Na Australijkę posypał się grad oskarżeń. Publicznie poddano w wątpliwość prawdziwość jej deklaracji, że od sześciu lat odżywia się praną, którą przyjmuje w trakcie codziennej medytacji. Aby odeprzeć te ataki, w październiku 1999 roku Jasmuheen zgodziła się przed kamerami udowodnić, że do życia nie potrzebuje jedzenia. Po 48 godzinach eksperymentu zaczęła zdra- dzać objawy stresu. Stwierdzono też odwodnienie i wysokie ciśnienie. Badana uznała, że to wynik zanieczyszczonego powietrza - mieszkała w hotelu w centrum Brisbane. Trzeciego dnia przeniesiono ją do pensjonatu w górach. Czwartego dnia odwodnienie osiągnęło poziom 10 procent. Lekarze czuwający nad eksperymentem orzekli, że zagraża to zdrowiu kobiety i doświadczenie przerwano. Jasmuheen tak skomentowała to wydarzenie: "Rzeczywiście nie czułam się najlepiej, będąc pod stałą obserwacją lekarzy i dziennikarzy, którzy w mojej obecności palili papierosy i głośno rozmawiali. Byłam zamknięta w pomieszczeniu, gdzie cały czas paliło się ostre światło. W pensjonacie czułam się już znacznie lepiej, tylko żaden z lekarzy nie chciał dojeżdżać tak daleko.

Nieudany eksperyment z Jasmuheen spowodował dalszą krytykę breatharianizmu. - Musimy pobierać energię tyl- ko w taki sposób, w jaki możemy ją przetwarzać.

Nieprzyjmowanie płynów przez 3-4 dni zazwyczaj prowadzi do śmierci - utrzymują lekarze, którzy uważają tę ideę za wierutną bzdurę.

INDYJSKI FENOMEN

Naukowe teorie na temat odżywiania i funkcjonowania ludzkiego organizmu podważa 83-letni jogin Prahlad Jani, który od 72 lat nie je i nie pije. Ponoć, kiedy miał 11 lat, objawiły mu się trzy boginie i kazały iść za sobą, zapewniając, że już nie będzie się musiał martwić o jedzenie. Od tego czasu jogin mieszka w górach i odżywia się wyłącznie praną. Prahlad Jani dwukrotnie pozwolił lekarzom się zbadać, pod warunkiem że nie będą stosować zabiegów związanych z ingerencją w jego organizm.

Pierwszą obserwację fenomenu niejedzenia z jego udziałem przeprowadzono w 2003 roku w Sterling Hospital w Ahmedabadzie w zachodnich Indiach, drugą siedem lat później w India's Defence Institute of Physiology & Allied Science. Wojskowi naukowcy starali się dowiedzieć, czy jest szansa "zaszczepienia fenomenu" niejedzenia wśród żołnierzy, by mogli oni realizować misje w najbardziej ekstremalnych warunkach, wykorzystując skromne zapasy żywności i wody.

Podczas pierwszego eksperymentu medycznego hinduski jogin spędził 10 dni pod obserwacją lekarzy i czujnym okiem kamer telewizyjnych. Przez ten czas niczego nie wziął do ust. "Nie sikał i wydalał stolca" - stwierdził doktor Sudhir Shah. "Mocz zbierający się w jego pęcherzu był z powrotem wchłaniany." Lekarze nie mogli wyjść ze zdumienia. Wyniki badań laboratoryjnych były dobre, wszystkie narządy pod względem morfologicznym - normalne. Jogin cieszył się wyjątkowo dobrym zdrowiem, a jego organizm nie wykazywał żadnych oznak wygłodzenia lub odwodnienia.

Siedemnastoletnią praktyką w życiu światłem słońca może się pochwalić także 75-letni Hira Ratan Manek. Mężczyzna wyznaje, że w osiągnięciu tego stanu pomógł mu dżinizm - religia, której istotnym elementem jest powstrzymywanie się od jedzenia. Twierdzi też, że jeśli człowiek ma silną wolę, nie potrzebuje dużej ilości energii. Nie ukrywa przy tym, że od czasu do czasu, dla zaspokojenia zmysłu smaku, pije maślankę, herbatę lub kawę.

POŁĄCZENI Z BOGIEM

W Indiach, gdzie tradycja niejedzenia liczy setki lat, nikogo nie dziwią jogini, wędrowni asceci, mahatmowie przez dłuższy czas obywający się bez stałych i płynnych pokarmów. Miesięczny post ze względów religijnych jest tu zjawiskiem powszechnym. Nie to co u nas, w Europie, gdzie nawet Jezus poszczący przez 40 dni na pustyni jest trudnym do zaakceptowania fenomenem i niektórzy bibliści uważają, że liczba ta jest symboliczna.

Tradycja chrześcijańska także zna przypadki radykalnego postu związanego ze szczególnymi praktykami duchowymi, doświadczeniami mistycznymi. Niektórzy święci obywali się bez jedzenia nawet przez kilka lat. Taką umiejętność miał podobno św. Franciszek z Asyżu oraz patron Szwajcarii - Mikołaj z Flüe, który przez 20 ostatnich lat nie spożywał żadnego pokarmu. Umiejętnością życia bez jedzenia wsławiła się też święta Teresa Neumann. Niemiecka stygmatyczka podczas wypadku straciła wzrok i została sparaliżowana, a następnie w cudowny sposób uzdrowiona. Od 1926 r. do śmierci w 1962 r. przyjmowała tylko komunię świętą, która była jej jedynym pokarmem. Lekarze III Rzeszy przez dwa tygodnie poddawali ją obserwacji. Procedurę przerwali, bo uznali, że według wskazań medycyny powinna już nie żyć.

ZACZĘŁO SIĘ W CHINACH

Sztukę istnienia bez jedzenia najwcześniej opanowali Chińczycy. Dla nich gwarancją życia jest Chi, energia przenikająca wszechświat i będąca podstawą, z której tworzy się materia. Czło- wiek przepełniony Chi nie potrzebuje fizycznego pokarmu, wystarczy mu światło słoneczne. Według chińskiej tradycji taoistycznej, już 2 tys. lat temu ludziom udało się uwolnić od konieczności jedzenia. Stan ten nazywali Bi Gu i osiągnęli dzięki medytacji i ćwiczeniom na łonie nieskażonej natury. W miastach - twierdzą mistrzowie Bi Gu - pola Chi są zazwyczaj zakłócone i chaotyczne, a zanieczyszczenia osłabiają wnikanie energii do ciała.

Prawidłowość tę zaobserwował także Walter Osma Rohrmoser, jogin, który mieszka w Alpach i od 7 lat żywi się praną. - W górach nie jem i nie czuję głodu - wyznaje Petherowi-Arthurowi Straubingerowi, reżyserowi filmu "Na początku była światłość". Gdy jestem w mieście, wieczorem muszę wypić litr sojowego mleka. Jeśli dużo czasu spędzam na łonie przyrody, prana się rozszerza, wypełnia mnie i znów mogę żyć bez jedzenia.

ZROZUMIEĆ NIEZROZUMIAŁE

Nam, ludziom Zachodu, trudno uznać za fakt i zrozumieć fenomen odżywiania pranicznego. Nie ma się co dziwić, bowiem przez setki lat zdobywanie i przygotowywanie jedzenia było kołem napędowym ewolucji, a obecnie jest jednym z głównych elementów życia społecznego. Lubimy jeść i delektować się smakiem tego, co spożywamy. Wielu z nas nie wyobraża sobie życia bez lunchu ze znajomymi lub romantycznej kolacji we dwoje. Ludzie odżywiający się praną burzą podwaliny naszej egzystencji i zmuszają do zweryfikowania stosunku do materii, w tym do jedzenia i picia.

Zrozumieliśmy już, że możemy wywierać duchowy wpływ na materię. Potrafimy siłą ducha uzdrawiać ciało, porozumiewać się bez użycia zmysłów. Dlaczego więc nie moglibyśmy przez samą intencję pobrać z otoczenia bezpośrednio przyswajalnej energii świetlnej? Aby żyć praną - mówią breatharianie - trzeba otworzyć umysł i ciało na kosmi- czną energię. My, postronni obserwatorzy, nie zrozumiemy tego fenomenu, jeśli nie uznamy świadomości za ideę sprawczą.

W naszych komórkach jest światło

Energia słoneczna występuje w postaci fotonów; naj- szybciej poruszających się, najmniejszych jednostek elementarnej energii, jakie dotychczas poznaliśmy. Rośliny podczas fotosyntezy przekształcają skoncentrowaną energię słońca w biofotony, które następnie zwierzęta i ludzie pobierają wraz z pożywieniem. To właśnie dzięki biofotonom w naszych komórkach zachodzą setki tysięcy reakcji chemicznych - twierdzi niemiecki biofizyk prof. Fritz Albert Popp. Zadaniem pożywienia jest przekazanie organizmowi zmagazynowanego światła słonecznego - dzięki temu może on optymalnie się rozwijać. Jeśli zjedliśmy cukier, to w procesie spalania rozpada się on na dwutlenek węgla, który jest wydalany przez płuca podczas oddychania i wodę usuwaną z organizmu wraz z moczem. Tym, co pozostaje, jest energia, czyli światło. A zatem pobieramy nie tyle fizyczny, co energetyczny pokarm. Skoro jedyną rzeczą, jakiej potrzebujemy do życia, jest uporządkowana energia, to dlaczego nie mielibyśmy przyswajać jej bezpośrednio ze światła słonecznego? Po co niszczyć środowisko, zabijać zwierzęta? - pytają breatharianie. Ich przeciwnicy odrzucają tę ideę, mówiąc, że gdyby można było żyć dzięki pranie i pobierać ją siłą ducha, to ludzie nie umieraliby z głodu.

http://http://poradnikdomowy.pl/poradnik...iatlo.html
Kiedyś z lenistwa włączyłem telewizor. Przemykając po kanałach natrafiłem na krótki filmik o człowieku który mając 80 lat od 70 lat nic nie jadł ani nie pił.

Więc jest to jak najbardziej realne. Ja sam coś podobnego praktykuję jedząc niewiele. I jak na razie mam pewne sukcesy Happy