ParaMythology

Pełna wersja: Przeczytałem Biblię i jestem ateistą
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Witam.
Pozwólcie że przyłącze się do tej burzliwej dyskusji.
Ja również mam za sobą studiowanie Biblii i moje wnioski są takie:
1. Prawdą jest iż tekście Biblijnym jest masa sprzecznych/wykluczających się nawzajem treści/informacji, prostym przykładem potwierdzającym moje zdanie jest fragment Biblii opisujący rzekomy Potop którego miał dokonać Bóg. Wystarczy go dokładnie i z uwagą przeczytać a sami zrozumiecie co mam na myśli.
2.Słuchacie uważnie tego co ma do powiedzenia wiernym ksiądz na Mszach? Otóż ja słucham i wniosek jest prosty Niespodziankani sami sobie zaprzeczają. Ostatnio ksiądz u mnie w parafii powiedział że ''Tylko Jezus wszedł do Nieba, Tylko jemu było dane dostąpić tego zaszczytu.'' - to zdanie mówi samo za siebie...
3.Jeśli chodzi o tzw. Cuda np.''Marta Robin, francuska zakonnica, która przez lata nic nie jadła oprócz Eucharystii (jest to Ciało Chrystusa, gdyby ktoś nie wiedział)'' - Czyżby? widział to ktoś? potwierdzi to ktoś? Nie bo to bajeczka kilku księży z Francji aby ludzie nie odstępowali od Wiary...
''Fatima 1917, tysiące ludzi widzą tzw. cud słońca. Fakt historyczny, którego nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionuje.'' - Pierwszy fakt to taki że tzw. cud widziały tylko osoby na określonym terenie. Gdyby to był rzeczywiście cud, to ruch słońca widzieliby wszyscy ludzie na oświetlonej półkuli ziemskiej, a w dodatku dzięki tak przyziemnemu zjawisku jak grawitacja nagła zmiana pozycji Słońca bardzo źle by się skończyła dla układu słonecznego.

Boga nie ma to tylko bajeczka dla ludzi bojących się śmierci...
Ja tam się nie boję śmierci Uśmiech za to ateiści powinni bo według nich po niej już nic nie ma. Dla mnie śmierć to nic szczególnego i nadejdzie prędzej czy później.
Brak wiary w Boga nie oznacza, że w nic nie wierzymy i że nic po śmierci nie ma Uśmiech
Odpowiedź jest jasna:
Wierzący nigdy nie zrozumie ateisty, a ateista nigdy nie zrozumie wierzącego.
Uśmiech
Nie prawda, rozumiem osoby wierzące całkowicie. Bóg jest w waszym sercu bez względu na wszystko i na to co kto wam powie, będziecie go bronić z całych sił, w nim widzicie ideał dobra- to wasza wiara jest przyczyną wielu przemyśleń i czynów, które odciągają was od złych wyborów. Kiedy nie umiecie znaleźć ścieżki, jesteście zagubieni, prosicie go o pomoc, a on wam pomaga. Moi znajomi są bardzo wierzący, rozmawiałam z nimi nie raz na temat wiary i jest to bardzo wspaniałe, że właśnie w swojej wierze odnajdują siłę do wszystkiego. Uważam, że wszyscy wierzący w Boga są wspaniałymi ludźmi z dobrymi wartościami w głowie, szkoda tylko że przekierowujecie całą tą pozytywną energię w stronę Boga, którego nie ma... - I tu niestety zawiało nieprzyjemnym ateizmem, przepraszam Uśmiech
(22.11.2014, 15:59)Polak napisał(a): [ -> ]Ja tam się nie boję śmierci Uśmiech za to ateiści powinni bo według nich po niej już nic nie ma. Dla mnie śmierć to nic szczególnego i nadejdzie prędzej czy później.

Skoro nic niema to czego miał by się bać taki ateista? Happy
Ty byś się bał będąc na ich miejscu?

Sporo ateistów boi się zato Boga, dlatego straszni z nich moraliści, robią zawody z wierzącymi któży z nich są bardziej miłosierni :P


Jest coś takiego jak "Boski Instynkt" a bynajmniej ja tak określiłem ten aspekt człowieka, to głęboka świadomość swojej wiecznej natury, nie wymagająca wspomagania za pomocą historyjek o życiu po śmierci.
Wydaje mi się że to "coś" ma każdy człowiek, ale nie każdy to w sobie przebudził.
(23.11.2014, 00:58)Ifryt napisał(a): [ -> ]
(22.11.2014, 15:59)Polak napisał(a): [ -> ]Ja tam się nie boję śmierci Uśmiech za to ateiści powinni bo według nich po niej już nic nie ma. Dla mnie śmierć to nic szczególnego i nadejdzie prędzej czy później.

Skoro nic niema to czego miał by się bać taki ateista? Happy
Ty byś się bał będąc na ich miejscu?

Sporo ateistów boi się zato Boga, dlatego straszni z nich moraliści, robią zawody z wierzącymi któży z nich są bardziej miłosierni :P


Jest coś takiego jak "Boski Instynkt" a bynajmniej ja tak określiłem ten aspekt człowieka, to głęboka świadomość swojej wiecznej natury, nie wymagająca wspomagania za pomocą historyjek o życiu po śmierci.
Wydaje mi się że to "coś" ma każdy człowiek, ale nie każdy to w sobie przebudził.
Moim zdaniem życie dla ateisty powinno być najważniejsze. Nie ma Boga nie ma nieba, cholera wie gdzie trafię po śmierci. Czy będę żył słusznie ,rozsądnie i dobrze, czy źle i karygodnie to nic nie zmienia. Czy będę się trudził i męczył dla dobra strawy czy też nie jak nie dostanę za to żądnej nagrody. Takie rozterki wydają mi się oczywiste.
Po drugie wierzę w moralność ateistów i w ich miłosierdzie. Pewnie większość z nich ma jej tylko samo co i wierzący, niektórzy mniej lub więcej.
Dla ateisty Boga nie ma, prawda, tylko że np dla mnie jest coś innego. Nie boję się śmierci, bo wiem co mnie czeka. Życie w tych ciałach na tym świecie jest chwilowe. Porównaj sobie maksymalną liczbę lat którą człowiek żyje do liczby lat życia planet, a nawet nie życia, każdej zmiany/transformacji we wszechświecie. Czy to co jest tutaj nie jest chwilowe i ulotne? To tutaj powinieneś się pytać "Czy będę żył słusznie ,rozsądnie i dobrze, czy źle i karygodnie to nic nie zmienia. Czy będę się trudził i męczył dla dobra strawy czy też nie jak nie dostanę za to żądnej nagrody." , no bo co po sobie zostawisz? Nic. Ziemia również ma swoją historię i kiedyś ulegnie zniszczeniu. Po ludziach nie zostanie kompletnie nic, po tobie również. Co do cytatu, ja osobiście sądzę, że człowiek nie powinien mieć takich rozterek. Czy jest się ateistą czy wierzącym w jakiegokolwiek Boga, powinno się czynić dobro, nie zło. To jest przecież silna wartość w naszym życiu. Męczyć się i trudzić też powinniśmy, bo to zawsze nas gdzieś zaprowadzi, może w lepsze miejsce, a może nie, jednak będąc złymi, mściwymi, leniwymi - co nam to da? Będziemy siedzieć cały czas w jednym miejscu, męcząc się. Czyniąc coś pozytywnego, przeżyjemy również parę przyjemnych chwil, a nie tych w strachu podczas np jakiejś ucieczki, czy też tych w stresie, bo czekają nas konsekwencje czynów.
Może nie chodzi o samo postępowanie dobrze czy źle. Bo co to oznacza, czasem dobro może prowadzić do złego i na odwrót. Jest wiele sytuacji w których ciężko określić czy ktoś postąpił dobrze czy źle. Należy postępować słusznie, czyli dokonywać takich wyborów ,które uważa się za najlepsze. Jednak nie możemy przewidzieć skutków naszego działania. Każda nasza decyzja to pewien rodzaj ryzyka, które warto podejmować, bo bez ryzyka nie ma efektów.
Ogólnie zgadzam się z twoją wypowiedzią Nimueh. Miałem mniej więcej to samo na myśli Uśmiech . Jednak faktem jest ,że niektórzy tak mogą podchodzić do ateizmu i nie prowadzi to do niczego dobrego. Tak samo jak inne liczne nadinterpretacje Biblii ,Koranu i innych Świętych Ksiąg.
W programie zbawienia, nie ważne czy się jest ateista czy wierzącym, najważniejsze jest nasza postawa, nasza etyka, nasza determinacja, ku dobremu. Ateista w tym życiu nie wierzy, ale w następnym może bardziej wierzyć niż niektórzy dzisiejsi.
Stron: 1 2 3 4 5 6